29 czerwca 2009

Expelled: Wyłącz swoją inteligencję

Nieco ponad rok temu przez zachodnią blogosferę naukową przetoczyła się prawdziwa burza. Wszystko za sprawą filmu pod tytułem "Expelled: No Intelligence Allowed", czyli "Wydaleni: Zakaz wstępu dla inteligencji". Czemu film wywołał takie poruszenie? Otóż jest to pseudo-dokument będący kreacjonistyczną propagandą teorii inteligentnego projektu (z lenistwa dalej będę używał skrótu ID - Intelligent Design). No cóż, to że kreacjoniści walczą o uznanie nonsensów w które wierzą za naukę nie jest niczym nowym. Natomiast dużą niespodzianką i sporym sukcesem z punktu widzenia twórców filmu jest fakt, że pośród osób udzielających w nim wywiadów są Richard Dawkins, P.Z. Myers, Michael Shermer, Eugenie Scott czy Daniel Dennett. Pora opowiedzieć o tym w jaki sposób producentom udało się wykorzystać wspomnianych naukowców do kręcenia filmu oraz o licznych kłamstwach zawartych w "Expelled".

Film rozpoczyna się dosyć populistycznym przemówieniem na temat wolności w wykonaniu prowadzącego film Bena Steina. "Dowiadujemy się", że to dzięki wolności Stany Zjednoczone są tym czym są, a także, że ta wolność jest dzisiaj poważnie zagrożona. Czemu? Tego dowiadujemy się z wywiadów, które Stein przeprowadza z kilkoma naukowcami i dziennikarzami. Okazuje się, że kariery tych osób zostały "zrujnowane" po tym, jak odważyli się napisać cokolwiek o ID. Przesłanie jest jednoznaczne: ID kwestionuje darwinizm*, jest teorią całkowicie naukową i nie ma nic wspólnego z religią. Naukowy "estabilishment" nie pozwala jednak na jej rozwijanie. Wszystkie próby badania ID są zwalczane, a osoby które cokolwiek napiszą o tej teorii są skończone. To jest właśnie to zagrożenie wolności o którym była mowa na początku. Do tego powtarzane są standardowe kreacjonistyczne slogany: teoria ewolucji nie jest udowodniona (nie wiadomo nawet czym jest gatunek, więc jak można mówić o teorii wyjaśniającej ich powstanie?) oraz istnieje kontrowersja na temat teorii ewolucji (owszem, kontrowersje były, ale jakieś 150 lat temu, bezpośrednio po jej opublikowaniu). Po licznych wywiadach tematyka filmu schodzi na zupełnie inne tory: holokaust. Autorzy filmu starają się wykazać, że to darwinizm doprowadził do masowej eksterminacji Żydów podczas II Wojny Światowej. Zwracam tutaj uwagę na słowo "darwinizm" - twórcy filmu posługują się praktycznie tylko nim, co w kontekście wypowiedzi zawartych w filmie ma przekonać widza, że to zwykła ideologia, kolejny -izm obok komunizmu czy nazizmu. Film kładzie duży nacisk na postawienie znaku równości między darwinizmem a masowym mordowaniem ludzi. Twórcy filmu nie są skończonymi idiotami (?), dlatego zostawiają sobie furtkę do wycofania się z tego stwierdzenia w wypowiedzi jednego z propagatorów ID, który twierdzi że darwinizm jest warunkiem koniecznym by doprowadzić do czegoś takiego jak holokaust, chociaż nie jest on warunkiem wystarczającym. Wprawdzie film nie chce nazwać tej insynuacji wprost, jednak publiczne wypowiedzi Steina nie pozostawiają najmniejszych wątpliwości :
Kiedy patrzyliśmy na tego człowieka, to chyba był pan Myers, mówiącego jak wspaniali są naukowcy, pomyślałem sobie, że ostatnio kiedy naukowiec kazał coś zrobić któremuś z moich krewnych, było to polecenie pójścia pod prysznic żeby zostać zagazowanym... to było tak straszne że nie da się tego opisać słowami. I właśnie do czegoś takiego - moim zdaniem, to tylko moja opinia - prowadzi nauka. Miłość do Boga, współczucie i empatia prowadzi do miejsca pełnego chwały a nauka prowadzi do mordowania ludzi. [moje tłumaczenie, za tekstem z Wikipedii]
Opowiadając o powiązaniach holokaustu z Darwinem, Stein posuwa się nawet do całkowitego przeinaczenia cytatu z "Pochodzenia człowieka" w sposób, który jednoznacznie sugeruje że Darwin potępiał pomoc najsłabszym członkom społeczeństwa, podczas gdy rzeczywiste znaczenie pełnego cytatu jest zupełnie odwrotne.

Przerażające jest to, że film nie jest amatorszczyzną. Za produkcją stały spore pieniądze i spore przygotowania. Trzeba też przyznać, że Stein dobrze wywiązuje się ze swojego zadania prowadzenia filmu i wzbudzana w widzu niechęci do ewolucji. Wiarygodności produkcji dodają występujący w nim znani naukowcy. Jak to się stało, że wymienione przez mnie na początku osoby zgodziły się wystąpić w filmie będącym kreacjonistyczną propagandą? Odpowiedź jest prosta - ci naukowcy nie zgodzili się, zostali oszukani. Okłamano ich co do filmu w którym będą wykorzystane wywiady z nimi, a na etapie montażu przeprowadzone rozmowy odpowiednio zmontowano. W filmie występują także inne znane osoby: John Lennox, Alister McGrath oraz... Maciej Giertych. Nie wiem czy tym osobom przedstawiono prawdziwe informacje na temat filmu w którym zostaną wykorzystane wywiady z nimi.

Tak naprawdę można napisać bardzo dużo o kłamstwach w Expelled. Osoby zainteresowane odsyłam na stronę Expelled Exposed, której celem jest ujawnienie wszystkich "przekrętów" w filmie, począwszy od taktyk stosowanych przy wywiadach a kończąc na osobach, które rzekomo potraciły pracę przez publikacje o ID (jak się okazuje opisywane w filmie sytuacje w ogóle nie miały miejsca). Bardzo dobrym źródłem informacji jest również artykuł na Wikipedii, aczkolwiek powstał on w dużej mierze w oparciu o stronę Expelled Exposed.

Sporo działo się także w momencie wchodzenia Expelled do kin. Na uwagę zasługują dwa wydarzenia. Pierwsze z nich to pokaz przedpremierowy, na który mógł przyjść każdy, kto zarezerwował bilety przez internet. W praktyce okazało się jednak, że nie każdy. Otóż PZ Myers i Richard Dawkins postanowili udać się na pokaz. Myers został jednak zauważony i, na polecenie producenta filmu, wyrzucony (słowo expelled pasuje jak ulał) przez ochronę. Dawkinsowi udało się wejść. Hipokryzja tego wydarzenia jest niewiarygodna. Więcej informacji w rozmowie Dawkinsa z Myersem. Drugie, mniej spektakularne wydarzenie związane jest ze stroną filmu założoną na MySpace. Umieszczono tam ankietę z pytaniem czy ID powinno być nauczane w szkole. Po tym jak ponad 400 tys. osób zagłosowało na "nie" ankieta została usunięta ze strony (czy też wydalona, jeśli ktoś woli). Więcej na blogu Skeptico (polskie tłumaczenie tutaj).

Expelled narobiło rok temu sporo szumu. Prawdę mówiąc to chyba głównie dzięki naukowcom, bo podejrzewam (znaczy się: mam nadzieję), że film nie wyszedł poza grono radykalnych chrześcijan. O Expelled zrobiło się cicho. Czyżby koniec? Niestety, wygląda na to że nie. Jak donosi PZ Myers, szykuje się kolejny pseudo-dokument o Darwinie. W tym przypadku również wrobiono kilku naukowców w wywiady do filmu (tym razem padło na specjalistów od życia Darwina, m.in. Janet Browne). Już nie mogę się doczekać kolejnej "błyskotliwej" produkcji kreacjonistów. Co pozostaje? Po pierwsze zwalczać te absurdy, a po drugie pośmiać się trochę. Na koniec zapraszam do obejrzenia "Sexpelled: No intercourse allowed", krótkiej parodii "Expelled" przygotowanej przez Dawkinsa.




27 czerwca 2009

Historia ateizmu

Kontynuuję oglądanie filmów ściągniętych z Atheist Movies. Dzisiaj pora na omówienie krótkiej, trzyodcinkowej serii dokumentalnej "Atheism: A rough history of disbelief" (w wolnym tłumaczeniu "Ateizm: Zarys historii niewiary"). Narratorem serii jest Jonathan Miller. Seria została przygotowana przez BBC, co pozwoliło mi na oczekiwanie dokumentu wysokiej klasy. Oczekiwania całkowicie się sprawdziły. Pierwszy odcinek serii rozpoczyna się oczywiście wprowadzeniem do tematu. Miller rozpoczyna od opowiedzenia historii swojego "odejścia od wiary", która bardzo przypomina mi mój proces wychodzenia spod indoktrynacji. Mówi też, czemu nie lubi słowa "ateizm" i tutaj zatrzymam się na dłuższą dygresję.

Pisałem to już w jednym z komentarzy, ale ponieważ nie wszyscy czytają więc powtórzę to we wpisie. Nie lubię zbytnio określenia "ateista". Nie chodzi bynajmniej o to, że się wstydzę czy coś w tym stylu. Po prostu jest ono moim zdaniem bardzo niefortunne, ponieważ opiera się na zanegowaniu innego poglądu, a jak słusznie zauważył Lawrence Krauss w dyskusji z Dawkinsem, "ludzi nie interesuje to w co nie wierzysz, tylko to w co wierzysz". Poza tym gdyby ktoś jutro przedstawił niezbite dowody istnienia boga, to nie mógłbym nazywać już siebie ateistą, bo nie negowałbym istnienia czegoś co zostało niezbicie udowodnione. W omawianej serii Miller stwierdza ponadto, że kwestia tego że nie wierzy w boga nie zaprząta w ogóle jego myśli, dlatego też nie widzi potrzeby dla nazywania czegoś, co go w ogóle nie zajmuje. Trzeba jednak przyznać rację Colinowi McGinn, z którym Miller rozmawia w filmie i który zauważa następującą rzecz: dziś nikogo nie zaprząta myśl o bogach greckich, po prostu stwierdzamy, że kiedyś ludzie w nich wierzyli i tyle - koniec dyskusji na ten temat. Być może w przyszłości tak samo będzie się mówiło o bogu judeochrześcijańskim - krótkie stwierdzenie, że ludzie kiedyś w takiego boga wierzyli i tyle. Jeśli kiedyś do czegoś takiego dojdzie (a mam nadzieję, że tak będzie), to nie będzie to już ateizm, tylko post-teizm. Dzisiejszy ateizm to sprzeciw wobec Kościoła, próba przeciwstawienia się teizmowi, który uważany jest przez wielu racjonalistów za coś złego i niebezpiecznego. Nie lubię się przywiązywać do słów, ale brak odpowiedniego słownictwa i jednoznacznej terminologii często doskwiera. Nawet w pierwszym akapicie napisałem o "odchodzeniu od wiary" w cudzysłowach, bo przecież nie można od niej odejść jeśli tak naprawdę nigdy się nie wierzyło (ja, podobnie jak Miller, nigdy nie wierzyłem). Zamiast o "odchodzeniu od wiary", przez moment myślałem żeby napisać o "zwątpieniu", ale to określenie jest jeszcze gorsze, bo przecież nie mam cienia wątpliwości co do moich poglądów.

Tyle dygresji, pora wrócić do filmu. Pierwszy odcinek obejmuje okres starożytności (tutaj jest mowa oczywiście o greckich filozofach), drugi średniowiecze a trzeci okres od przełomu XVII i XVIII wieku do współczesności - Miller prezentuje historię i rozwój niewiary w istnienie sił nadprzyrodzonych w kolejnych epokach historycznych. Całość jest ciekawa i dobrze zrealizowana, a spokojna postać prowadzącego doskonale tutaj pasuje. Film poprzeplatany jest licznymi cytatami sławnych ateistów, agnostyków, deistów, pisarzy i filozofów recytowanymi przez Bernarda Hilla, poczynając od Epikura a na Homerze Simpsonie kończąc. Generalnie całość jest ciekawa, przynajmniej dla tak osoby tak słabo obeznanej z historią i filozofią, jak ja. Zarzucić mogę to, że seria jest za krótka, szczególnie trzeci odcinek zbliżający się do współczesności traktuje o wielu sprawach dosyć pobieżnie. Twórcy serii również dostrzegli fakt, że trzy odcinki to mało, dlatego też wypuszczono materiał, który nie zmieścił się w oryginalnej serii, jako "The Atheist Tapes". Jest to sześć godzinnych wywiadów z osobami, które wypowiadał się w "Atheism: A Rough History of Disbelief". Nie miałem jeszcze czasu tych wywiadów obejrzeć, ale zapowiadają się ciekawie. Drugim zarzutem, który mam do filmu, to wspomniane cytaty. Próbowałem zweryfikować dwa wybrane wyrywkowo, które szczególnie przypadły mi do gustu i okazało się, że Wikipedia podaje je, jako cytaty niezweryfikowane. Jeden z nich udało mi się w przybliżeniu zweryfikować poza Wikipedią, ale drugi najprawdopodobniej został źle przypisany. Cóż, twórcy filmu powinni chyba mieć nieco bardziej sceptyczne podejście (to się nazywa ironia losu). Nie zmienia to na szczęście faktu, że seria jest ciekawa i warto wygospodarować trochę czasu na jej obejrzenie.

22 czerwca 2009

The Genius of Charles Darwin

Kolejnym filmem ściągniętym przeze mnie z Atheist Movies jest trzyczęściowa seria "The Genius of Charles Darwin" prowadzona przez Richarda Dawkinsa. Każdy z ok. 48-minutowych odcinków poświęcony jest innemu tematowi. Oczywiście powstanie filmu wiąże się ściśle z Rokiem Darwina. Byłbym wielce zaskoczony, gdyby Dawkins nie wykorzystał takiej okazji do nakręcenia filmu (a jak dobrze wiemy jest to dla niego również okazja do napisania kolejnej książki, która ma się ukazać już we wrześniu).

Za oglądanie serii wziąłem się od razu po obejrzeniu dwóch opisywanych w poprzednim wpisie filmów Davida Attenborough. Było to dla mnie przyczyną pewnego szoku. Trzeba to od razu jasno podkreślić - choć wydaje się to oczywiste - Dawkins to nie Attenborough. Nie ma tu poetyckiego stylu, malowniczo przedstawiającego cudowność przyrody. Są twarde wypowiedzi Dawkinsa, ani trochę nie owijającego w bawełnę i mówiącego wprost, że natura jest brutalna, nie ma litości, a harmonia, którą dostrzegamy, to tylko pozór i w ostatecznym rozrachunku the fittest will survive. Mając to w świadomości możemy już spokojnie oglądać.


Pierwszy odcinek jest dosyć ogólny. Dawkins opowiada o powstaniu teorii ewolucji (nie jest to aż tak dokładnie przedstawione jak w filmie "Karol Darwin i drzewo życia"). Omawia również mechanizmy ewolucji, w szczególności dobór naturalny (tutaj z kolei przewaga nad wspomnianym filmem Attenborough), a także prezentuje argumenty na rzecz teorii ewolucji. Ponadto konfrontuje swoje ewolucyjne poglądy z grupą brytyjskich nastolatków, które o ewolucji nie wiedzą aż tak dużo jak by sobie tego Dawkins życzył i, co gorsza, w większości wyznają kreacjonistyczne poglądy o stworzeniu życia. O ile Dawkins posiada niesamowity talent do wyjaśniania rzeczy trudnych prostym językiem, o tyle jego dar przekonywania w bezpośredniej dyskusji nie jest chyba aż tak powalający. Przynajmniej ja mam dziwne wrażenie, że w do rozmowy z nastolatkami podchodzi momentami z pewnym zażenowaniem. Z drugiej strony jednak zmuszony jest do opowiadania banałów - o tym że gady wyewoluowały od płazów, ptaki od gadów itp. Drugi odcinek jest o wiele ciekawszy, dotyczy bowiem zastosowania teorii ewolucji do człowieka, w szczególności socjobiologii. Dawkins rozmawia z Richardem Leakey'em, który prezentuje w skrócie ewolucję człowieka na podstawie skamieniałości czaszek. Następnie pora na konfrontację z kenijskim biskupem, który sprzeciwia się wystawieniu takich skamieniałości dla publiczności (ściślej mówiąc, to sprzeciwia się umieszczaniu przy nich informacji o ewolucji). Ponadto w odcinku występuje także Steven Pinker, dyskutowane są podobieństwa między ewolucją a ekonomią. Pojawia się także temat eugeniki, tym razem we współczesnym wydaniu, czyli kobiety selekcjonujące ojca swojego dziecka w banku spermy. Trzeci odcinek poświęcony jest już w całości konfrontacji ewolucji i religii. Dawkins rozmawia z wieloma osobami, począwszy od fanatyków religijnych odrzucających ewolucję całkowicie, poprzez nauczyciela nauki (u nas w kraju chyba nie ma bezpośredniego szkolnego odpowiednika takiego przedmiotu), który twierdzi że Ziemia ma mniej niż 10000 lat, oraz arcybiskupa Cantenbury, który stara się pogodzić naukę i religię, a kończąc na grupie nauczycieli, którzy twierdzą że wprawdzie uznają całkowicie naukę, ale nie chcą mówić uczniom, że ich poglądy religijne są sprzeczne z nauką.

Podsumowując, pierwszy odcinek jest przeciętny, dwa pozostałe są o wiele ciekawsze i sprawiają, że warto poświęcić trochę wolnego czasu na obejrzenie całości. W polskiej telewizji się raczej Dawkinsa nie doczekamy, pozostaje więc wspomniany na początku blog albo sprowadzenie wydania DVD. Od razu nadmienię, że wydanie DVD składa się z trzech płyt, na których znajduje się 26 pełnych wersji wywiadów, których fragmenty znalazły się w serialu. W internecie udostępnione zostały wywiady z Danielem Dennettem, Stevenem Pinkerem, Randolphem Nesse, Peterem Singerem i ojcem George'm Coyne'm.

P.S. Na Atheist Movies można także znaleźć odcinek specjalny serii zatytułowany "The Genius of Charles Darwin - EXTRAS". Przyznam, że nie wiem czy oryginalnie ma on coś wspólnego z serią. Trwa pół godziny i składa się z trzech krótkich opowieści o ewolucji trzech wybranych gatunków zwierząt z Galapagos. Nie ma bezpośredniego związku z trzema odcinkami omówionymi wyżej.

17 czerwca 2009

Dwa filmy Davida Attenborough o ewolucji

Ostatnio trafiłem na rewelacyjnego bloga Atheist Movies. Nazwa trochę myląca, bo są na nim nie tylko filmy i nie tylko ateistyczne. Dla mnie największą gratką są oczywiście filmy o religii i ewolucji i nie ukrywam tutaj - nawiązując jeszcze do nazwy bloga - że stawianie znaku równości między ewolucją a ateizmem mi osobiście odpowiada. Chciałbym dzisiaj napisać krótko o kilku filmach ściągniętych z Atheist Movies.

Na początek film Davida Attenborough pt. "The Link. Uncovering our earliest ancestor?". Tak tak, chodzi o Idę, czyli o skamieniałość "lemura" sprzed 47 milionów lat, o której ostatnio zrobiło się głośno, gdyż ma to być nasz najwcześniejszy znany przodek (zwracam jednak uwagę na znak zapytania w tytule). Akurat sam moment ogłoszenia odkrycia mnie ominął. Wracam sobie z konferencji naukowej po tygodniu nieobecności, a tu mi ludzie o jakimś lemurze mówią. Na początku nie bardzo wiedziałem o co chodzi, ale szybkie śledztwo wszystko wyjaśniło. Uznałem, że obejrzenie filmu będzie najlepszą metodą nadrobienia braków. Od razu przyznam, że mam mieszane uczucia. Z jednej strony film jest naprawdę niesamowity - kilkadziesiąt lat doświadczenia w kręceniu dokumentów przyrodniczych robi swoje i pod względem prezentacji David Attenborough jak zawsze stanął na szczycie zadania. Film jest wciągający, niesamowicie pobudza wyobraźnię i bardzo przystępnie przedstawia kolejne badania prowadzone nad skamieniałością. Jednak z drugiej strony razi mnie nieco sensacyjny charakter przedstawienia informacji. Naukowcy otwarcie mówią, że "w chwili opublikowania odkrycie to będzie niczym meteor uderzający w Ziemię". Panowie, nieco pokory! Ja rozumiem, że to niezwykle obiecujące znalezisko i potencjalny kamień milowy na miarę Lucy, a nawet większy - 47 milionów lat to jednak gigantyczny szmat czasu. Odkrycie zostało jednak dopiero co ogłoszone, nie przesądzajmy z góry o jego rewolucyjności. Poczekajmy aż szerokie grono naukowców uzyska dostęp do skamieniałości. Niech hipotezy postawione przez pierwszych badaczy zostaną krytycznie zweryfikowane przez środowisko naukowe. Dopiero z perspektywy czasu będziemy mogli ocenić czy Ida zrewolucjonizowała naszą wiedzę o pochodzeniu człekokształtnych. Tyle moich zastrzeżeń. Nie zmieniają one jednak faktu, że film zdecydowanie wart obejrzenia, przede wszystkim jako solidna i bardzo przystępna dawka informacji na temat tego co do tej pory wiemy o Idzie.


Kolejnym filmem ściągniętym z Atheist Movies jest, wspomniany już na blogu i emitowany w TVP, film "Charles Darwin and the Tree of Life". Prowadzącym jest David Attenborough i tym razem nie zawiódł ani odrobinę. Film jest bardzo przekrojowy i obejmuje nieprawdopodobną wręcz ilość informacji. W ciągu zaledwie godziny Attenborough prezentuje proces powstawania teorii ewolucji, wpływ podróży na Beagle na Darwina czy jego późniejsze badania w Down House i liczną korespondencję z hodowcami. Poznajemy prywatne życie Darwina, jego relacje z głęboko wierzącą żoną Emmą i przebieg pierwszego odczytu prezentującego teorię ewolucji. Tutaj drobna uwaga - do tej pory byłem przekonany, że Darwin dokonał odczytu osobiście. W rzeczywistości było jednak inaczej. Zarówno przemówienie Darwina jak i Wallace'a zostały odczytane przez sekretarza. Wallace był nieobecny, gdyż znajdował się w tym czasie w Indiach, a Darwinowi kilka dni wcześniej zmarł syn i był zdruzgotany po jego śmierci. Około pół filmu poświęcone jest temu co się działo po opublikowaniu "O powstawaniu gatunków", w szczególności przedstawiony jest przebieg sporu Darwina z Richardem Owenem. Końcówka filmu to krótki mini-wykład o ewolucji. Powtórzę się, ale jestem pod wrażeniem ilości faktów, które udało się umieścić w zaledwie godzinnym filmie. Narracja Davida Attenborough w jego prawdziwie poetyckim stylu nie pozwala ani na moment się nudzić. Jeśli ktoś chciałby poznać życie Karola Darwina i proces powstawania teorii ewolucji, a nie ma czasu na czytanie biografii, to ten film będzie doskonałym substytutem.

I na koniec informacja przydatna przy ściąganiu plików. Wszelkie materiały na Atheist Movies udostępniane są przez Rapidshare. W celu zautomatyzowania ściągania polecam wykorzystać skrypt zamieszczony w 31-szym numerze Dragonia Magazine. Skrypt napisany jest w Perlu z przeznaczeniem pod system Linux (użytkownicy Windowsa mają niestety pecha). Bardzo fajna sprawa, wystarczy umieścić w pliku tekstowym odpowiednie linki, a reszta zrobi się sama bez jakiegokolwiek udziału z naszej strony.

15 czerwca 2009

Alfred Russell Wallace - współtwórca teorii ewolucji

Dziś, w ramach obchodów Roku Darwina, pora na przyjrzenie się postaci Alfred'a Russel'a Wallace'a - zapomnianego współodkrywcy doboru naturalnego. Jak już pisałem niecałe dwa tygodnie temu, na polskim rynku ukazała się książka pt. "W cieniu Darwina", będąca wyborem fragmentów z książki "Darwinism". Jest to pierwsza w Polsce (nie licząc dwóch tytułów wydanych ponad 100 lat temu) - i niestety najprawdopodobniej ostatnia - książka mająca na celu przybliżyć postać i poglądy tego badacza. Prawdę mówiąc to planowałem odłożyć książkę na później, ale po odbiorze zamówienia okazało się, że po pierwsze nie jest ona zbyt obszerna (200 stron), a po drugie wybrane na chybił-trafił fragmenty okazały się bardzo ciekawe. Postanowiłem zabrać ja ze sobą na wyjazd weekendowy, co by sobie podróż umilić.

Książka zasadniczo podzielona jest na trzy części. Pierwsza z nich to bardzo krótki wstęp do książki, kończący się listą książek napisanych przez Wallace'a oraz książek napisanych o nim. Tutaj wychodzi pewien problem, gdyż ze spisu widzimy, że w 2002 roku ukazała się książka Michael'a Shermer'a pt. "In Darwin's Shadow : The Life and Science of Alfred Russel Wallace". Gdyby książka miała się kiedyś ukazać na polskim rynku, to pojawiłby się spory problem z tłumaczeniem tytułu, który pokrywa się z tytułem omawianej obecnie książki. Póki co jest to (niestety) problem wyimaginowany, bo nic nie wskazuje byśmy mieli się doczekać książki Shermer'a u nas. Przejdźmy więc dalej.

Druga część książki to ok. 50-stronicowy esej prezentujący postać Wallace'a, omawiający jego poglądy oraz kolejne pisane przez niego książki (nadmienię tutaj, że autorem eseju, a także tłumaczenia, jest Marcin Ryszkiewicz - pracownik PAN, autor książek popularnonaukowych, m.in. "Ewolucja. Od Wielkiego Wybuchu do Homo Sapiens", "4 miliardy lat. Eseje o ewolucji"). Wallace jest dzisiaj postacią nieco zapomnianą - przynajmniej w naszym kraju mało kto kojarzy go z teorią ewolucji, a jest on przecież jej współtwórcą. Równolegle z Darwinem odkrył dobór naturalny. To jego list z 1858 roku skłonił Darwina do opublikowania swojej teorii. Poglądy obu panów zostały ogłoszone w tym samym momencie, dnia 1 lipca 1858, w Towarzystwie Lineuszowym. Wallace, podobnie jak Darwin, był przyrodnikiem podróżującym po świecie - zajmował się badaniem przyrody Archipelagu Malajskiego. To tam, podczas wysokiej gorączki i rozmyślań o pracach Thomas'a Malthus'a doszedł do koncepcji doboru naturalnego. Wallace był - jak pisze pan Ryszkiewicz - przekonany o istnieniu ewolucji już w 1848 roku, kiedy wyruszał na wyprawę do Amazonii. Wszystko za sprawą wydanej anonimowo w 1844 książki "Vestiges of the Natural History of Creation". Głosiła ona zmienność gatunków, jednak spotkała się z bardzo krytycznym przyjęciem, zarówno ze strony duchownych jak i naukowców, którzy zarzucali jej "braki merytoryczne i spekulacje". Książka ta podkopała bardzo wiarę Darwina w tworzoną przez niego, już wtedy od wielu lat, teorię. Wszystko za sprawą jej negatywnego przyjęcia, które napełniło Darwina obawami przed opublikowaniem (bynajmniej nie anonimowym) swoich odkryć. Wallace'a jednak książka przekonała - był pewien, że ewolucja zachodzi, nie potrafił jednak odnaleźć mechanizmu, który by ją powodował. Tym mechanizmem był właśnie "dobór naturalny". Widać tutaj olbrzymią różnicę między Darwinem, który przez wiele lat przeprowadzał eksperymenty i gromadził dowody mające na celu ostateczną weryfikację jego koncepcji, a Wallace'm który po prostu oparł się na obserwacjach i uznał dobór naturalny za koncepcję potrafiącą wystarczająco dobrze wyjaśnić to co obserwował. Po opublikowaniu "O powstawaniu gatunków" Wallace stał się gorącym rzecznikiem darwinizmu. Co ciekawe, zdawał się on umniejszać swoje prawa do odkrycia, sam propagując użycie terminu "darwinizm". Darwin z kolei nie miał wątpliwości co do tego, że obaj są współautorami odkrycia, które nazwał "ich wspólnym dzieckiem". Dlaczego więc Wallace został niejako zapomniany jako odkrywca ewolucji? Sądzę, że w dużej mierze zawdzięcza to swoim późniejszym poglądom nie mającym wiele wspólnego z nauką. Otóż w miarę upływu czasu Wallace coraz bardziej fascynował się spirytyzmem, uznając nawet wpływ bliżej nieokreślonych sił nadnaturalnych za element niezbędny do wyewoluowania człowieka. Uznawał Wszechświat za stworzony właśnie po to, by mogło w nim wyewoluować inteligentne życie, Ziemia miała być położona w uprzywilejowanym miejscu w pobliżu centrum Wszechświata, które miało być miejscem szczególnie korzystnym do powstania życia. Pan Ryszkiewicz broni tutaj Wallace'a pokazując, że przyjęte przez niego dodatkowe założenia nie były sprzeczne z wyznawaną potęgą doboru naturalnego (Wallace był skrajnym selekcjonistą, odrzucał np. koncepcję doboru płciowego głoszoną przez Darwina). Był to po prostu dodatkowy czynnik, który miał "wspomagać" dobór naturalny w momentach kiedy dobór ten okazywał się bezsilny.

Trzecia, najistotniejsza część książki to wybór fragmentów z "Darwinism" - chyba najważniejszego dzieła Wallace'a poświęconej ewolucji. Wybrane fragmenty zajmują 130 stron - jak na moje oko jest to około 1/4 albo 1/5 książki Wallace'a. Tekst opatrzony jest licznymi przypisami redakcyjnymi, przede wszystkim przybliżającymi postacie badaczy o których mowa w tekście. Wywód Wallace'a jest niezwykle ciekawy i wciągający (po części jest to niewątpliwie duża zasługa współczesnego tłumaczenia). Wallace omawia walkę o byt, kwestię tego czym są gatunki, zagadnienie ubarwienia u zwierząt, rozmieszczenie geograficzne oraz inne tematy związane z ewolucją. Oczywiście nie należy traktować tego jako wykładu o współczesnej teorii ewolucji, bo choć w ogólności koncepcje Wallace'a są słuszne, a liczne przykłady i obserwacje przyrodnicze nadzwyczaj trafne, to pod względem szczegółów wiele stwierdzeń jest po prostu błędnych (jednym z bardziej oczywistych przykładów jest pogląd o nieprzemieszaniu się kontynentów). Chyba najciekawsze są wspomniane obserwacje przyrodnicze, wykorzystywane jako ilustracje omawianych zagadnień ewolucyjnych. Dopiero na końcu książki ujawniają się spirytystyczne zapędy autora:
Te specyficzne własności, o których tu mówiliśmy, jasno wskazują na istnienie u człowieka czegoś szczególnego, co nie wywodzi się od naszych zwierzęcych przodków - czegoś, co najlepiej określić można jako pierwiastek duchowy, zdolny w sprzyjających warunkach do progresywnego rozwoju. (...) Tylko tak możemy pojąć, że pasja szukania prawdy, uniesienie towarzyszące uczuciu piękna, głód sprawiedliwości i podziw towarzyszący przejawom bezinteresownego poświęcenia są dziełem drzemiącej w nas wyższej natury, która nie powstała za sprawą ewolucyjnej walki o byt. (...)
"Specyficzne własności", o których pisze Wallace to zdolności matematyczne, muzyczne czy malarskie, które, jak dowodzi, nie mogły powstać na drodze doboru naturalnego, gdyż nie są to zdolności od których zależało nasze przeżycie. Dalsze fragmenty wyraźnie pokazują, że dla Wallace ten pogląd o duchowości człowieka jest po prostu ucieczką przed światem pozbawionym celu.

"W cieniu Darwina" okazała się o wiele ciekawszą książką, niż początkowo sądziłem. Jeśli reszta "Darwinism" jest tak ciekawa, jak jej wybrane fragmenty zamieszczone w tym wydaniu, to pozostaje żałować, że nie dane nam było przeczytać całości. Obawiam się jednak, że byłoby to niewykonalne z punktu widzenia ekonomicznego. Taką grubą książkę przeczytałaby pewnie grupka osób zainteresowanych historią nauki i ewolucją, a skrócone wydanie ma o nieco większe szanse na trafienie do szerszego grona osób (choć obawiam się, że tak się nie stało i że WUW dołożyło trochę pieniędzy do tego "interesu"). No cóż, trzeba się cieszyć tym co dostaliśmy, bo naprawdę jest to kawałek wciągającej lektury.

4 czerwca 2009

"Karol Darwin i drzewo życia" w TVP

W najbliższy wtorek (9 czerwca) TVP1 wyemituje o 22:45 film dokumentalny Davida Attenborough pt. "Karol Darwin i drzewo życia". Osoby niecierpliwe, ew. bojkotujące TVP, mogą ściągnąć film z sieci. Ja, będąc niecierpliwym, już to zrobiłem i nawet go obejrzałem. Za jakiś czas napiszę więcej, a póki co powiem jedynie, że naprawdę warto (zresztą nie przypominam sobie, by Davidowi Attenborough zdarzyło się nakręcić jakikolwiek nudny film).

3 czerwca 2009

Rok Darwina

No tak, prawie rok temu ogłosiłem z dumą rozpoczęcie obchodów rocznic związanych z Karolem Darwinem, po czym zamilkłem. Wstyd mi niezmiernie i biorę się natychmiast do nadrabiania zaległości.

W ramach przypomnienia : 1 lipca 2008 roku obchodziliśmy 150-tą rocznicę odczytu Darwina w Linnean Society, na którym to odczycie Darwin ogłosił swoją teorię ewolucji i przedstawił koncepcję doboru naturalnego. 12 lutego 2009 roku obchodziliśmy dwusetną rocznicę urodzin Darwina, a 24 listopada przypadnie 150-ta rocznica pierwszego wydania "O powstawaniu gatunków". Stąd też rok 2009 jest rokiem Darwina. Z tej okazji doczekaliśmy się różnych uroczystości, filmów, wydań książek i innych projektów.


Jeśli chodzi o obchody Roku Darwina w Polsce, to najaktywniej działa Uniwersytet Warszawski. Wydział Biologii UW przygotował dosyć obszerne obchody obejmujące m.in. nowe wydanie "O powstawaniu gatunków" (o tym szerzej za chwilę), zaproszenie do Polski Jamesa Watsona (czerwiec 2008), liczne wystawy, dyskusje panelowe etc. (przyznaję, że trochę zaspałem, bo najciekawsze już niestety było). Przygotowano obszerny biuletyn internetowy poświęcony obchodom rocznicy oraz samemu Darwinowi. Znajdują się w nim informacje na temat życia Darwina, prac nad teorią ewolucji, a także o polskich tłumaczeniach książek Darwina i tym, jak teoria ewolucji rozwijała się w ówczesnej Polsce pod zaborami. Generalnie zwięzły kawałek ciekawej wiedzy z którym warto się zapoznać.

Kolejnym bardzo ciekawym projektem jest udostępnienie w internecie dzieł Karola Darwina w wersji elektronicznej. Dostępna jest zarówno wersja tekstowa jak i zeskanowane obrazy stron. Ja sam spędziłem trochę czasu porównując pierwsze i drugie wydanie "O powstawaniu gatunków".

Ponadto, jeszcze w 2008, powstała krótka (3 odcinki + odcinek specjalny) seria pt. "The genius of Charles Darwin" prowadzona przez Richarda Dawkinsa. Napiszę o niej krótko w osobnym wpisie. Póki co zachęcam do ściągnięcia (nie wydaje mi się to nielegalne, skoro na stronie Dawkinsa podane są torrenty do niej).

No i wreszcie najważniejsza rzecz, którą pozwoliłem sobie zostawić na koniec. Na rynku ukazało się, nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, nowe wydanie "O powstawaniu gatunków". Nie jest to jednak zwyczajna reedycja. Pamiętacie jak opisywałem "O powstawaniu gatunków" wydane przez Jirafa Roja? Moja lista zarzutów skierowana pod adresem tego wydania była spora i obejmowała m.in. brak jakiegokolwiek komentarza naukowego, tragiczną korektę, tłumaczenie pozostawiające momentami wiele do życzenia (zastosowano oczywiście jedyny polski przekład pochodzący z 1884 roku) oraz oparcie się na wydaniu szóstym, w którym Darwin podopisywał wiele rzeczy, które w opinii wielu dzisiejszych badaczy wyszły książce na złe. Nie potrafię opisać mojej radości z nowego wydania WUW-u, ponieważ nie mogę mu postawić żadnego z tych zarzutów! Po pierwsze, tłumaczenie zostało zaktualizowane po 125 latach. Przeredagowano całość pod kątem zmian w języku i błędów merytorycznych, które niestety zdarzyły się Nusbaumowi i Dicksteinowi. Póki co nie mam czasu na przeczytanie całej książki, ale porównałem wyrywkowo kilka akapitów i widać, że aktualizacja była naprawdę gruntowna. Co więcej, przekład oparto na drugim wydaniu "O powstawaniu gatunków". Celem tego wydania jest bowiem jak największa zgodność z wersją "kanoniczną", a więc z pierwotną myślą Darwina. Oznacza to, że wiele fragmentów zostało z książki usuniętych (w tym cały rozdział pt. "Rozmaite zarzuty stawiane teorii doboru naturalnego"), ale pojawiło się też kilka nowych, które Darwin usunął z późniejszych wydań. Oczywiście rodzi się pytanie czemu drugie wydanie, a nie pierwsze. Cóż, nie umiem na to odpowiedzieć i pozostaje mi tutaj zaufać redakcji naukowej czuwającej nad wydaniem. Ponoć wydanie drugie od pierwszego różni się tylko kilkoma drobnymi fragmentami. Ciekawym było dla mnie, wspomniane już wcześniej, porównywanie wydania pierwszego z drugim. Skupiłem się oczywiście na ostatnim zdaniu książki :
There is grandeur in this view of life, with its several powers, having been originally breathed [ by the Creator ] into a few forms or into one; and that, whilst this planet has gone cycling on according to the fixed law of gravity, from so simple a beginning endless forms most beautiful and most wonderful have been, and are being, evolved.
Tekstu w nawiasach kwadratowych nie ma w pierwszym wydaniu, jest natomiast w drugim. Przejrzałem inne fragmenty pierwszego wydania i pojawiają się tam nawiązania do Stwórcy. Nie jest więc tak, jak wcześniej sądziłem, że w pierwszym wydaniu w ogóle o Stwórcy nie było mowy. Jak widać byłem w błędzie.

W nowym wydaniu pojawił się również obszerny komentarz naukowy. Jest więc wstęp pt. "Po co dziś czytać Darwina", mówiący jasno że z tej książki biologii ewolucyjnej lepiej się nie uczyć, gdyż jest po prostu nieaktualna. Wstęp w dużej mierze pokrywa się z biuletynem internetowym Uniwersytetu Warszawskiego, do którego link podałem wcześniej. Ponadto w książce umieszczono liczne przypisy do tekstu, które przybliżają kontekst dzieła (np. przedstawiając postacie naukowców, o których wspomina Darwin) oraz informują jak przedstawia się oryginalny tekst "O powstawaniu gatunków" na tle dzisiejszej wiedzy o ewolucji.

Przyznam, że lepszego prezentu na Dzień Dziecka sobie wymarzyć nie mogłem. Jestem wprost zachwycony. Aktualizacja tłumaczenia, komentarz naukowy i powrót do oryginalnego tekstu dzieła - nie wiem czy można chcieć więcej? Mówiąc krótko nowe wydanie jest przygotowane z myślą o historykach nauki i osobach chcących poznać chyba największe dzieło naukowe w dziejach w formie pierwotnej, pozbawionej późniejszych uzupełnień, często dodawanych pod wpływem krytyki. Pochwały należą się tym bardziej, że WUW chyba do tego interesu trochę pieniędzy dołożył. Popularność "O powstawaniu gatunków" nie jest dzisiaj zbyt duża. Sam obszedłem bezskutecznie większość księgarni w centrum miasta (w tym Empiki). Jedna z nich posiadała pojedynczy egzemplarz, który zakupiłem. W pozostałych robiono wielkie oczy i tylko w jednej usłyszałem, że książka owszem była, ale się sprzedała. Dodam jeszcze, że "O powstawaniu gatunków" to nie jedyna książka wydana przez WUW z okazji Roku Darwina. Ukazał się m.in. wybór tekstów Alfreda Russella Wallace'a pt. "W cieniu Darwina". Wallace jest osobą, która równolegle z Darwinem odkryła dobór naturalny, ale o tym innym razem. Książka wyszła już w 2008. Nie udało mi się jej nigdzie dostać, także czekam na realizację zamówienia złożonego przez internet. Z przykrością stwierdzam, że "O powstawaniu gatunków" póki co wędruje na półkę, gdyż mam sporo innych ciekawych pozycji do przeczytania (udało mi się zdobyć "Ślepego zegarmistrza", a także kilka książek Konrada Lorenza).