3 sierpnia 2008

A z Edenu wypływała rzeka

Pochłonąłem - bo określenie 'przeczytałem' tutaj zdecydowanie nie pasuje - kolejną książkę Dawkinsa. Tym razem była to "Rzeka genów". W przeciwieństwie do czytanej wcześniej "Wspinaczki na Szczyt Nieprawdopodobieństwa", która momentami mnie rozczarowywała, "Rzeka genów" okazała się być niesamowicie wciągającą lekturą.

Książka powstała w 1995 jako część serii Science Masters. Jest, jak do tej pory, najkrótszą pozycją Dawkinsa, co zapewne wynika bezpośrednio z ograniczeń owej serii. Bałem się, że wymuszona zwięzłość skończy się podobnie jak w przypadku "Początku Wszechświata" Barrowa, czyli niejasnościami i ogólnikami. Na szczęście byłem w błędzie. Całość to zaledwie pięć rozdziałów. Każdy omawia osobne zagadnienie, przy czym wspólnym wątkiem spajającym wywód w jedną całość jest DNA. Pierwszy rozdział wyjaśnia czym jest DNA i jak jest przekazywany przez pokolenia w procesie dziedziczenia i doboru naturalnego. Dawkins używa tutaj metafory "rzeki genów", która płynie przez kolejne pokolenia i której każda odnoga to osobny gatunek. Rozdział drugi koncentruje się na kwestii mitochondriów i wspólnych przodkach, w szczególności na "mitochondrialnej Ewie", czyli wspólnym przodku wszystkich ludzi. Rozdział trzeci to odpowiedź standardowy zarzut kreacjonistów. Dawkins po raz kolejny wyjaśniania, że ewolucja działa krok po kroku. Temat ten był już wałkowany wielokrotnie. Tutaj jednak udało się go omówić w bardzo wciągający sposób, a to za sprawą ciekawych przykładów przytaczanych przez Dawkinsa (m.in. "taniec pszczół"). Rozdział czwarty odpowiada na pytanie "do czego dąży ewolucja?", a piąty to ogólne rozważania kolejnych etapów jakie ewolucja osiąga, czy to na Ziemi, czy hipotetycznie na innej planecie.

Dla mnie największym plusem całej książki było dobieranie przez Dawkinsa ciekawych przykładów do ilustracji różnych mechanizmów ewolucyjnych. Z wielką chęcią powróciłem do wywodów skupionych na DNA, takich jakie dominowały w "Samolubnym genie". Minusem są drobne nieścisłości, ale na szczęście są one prostowane przez przypisy redaktora naukowego.

Polską wersję "Rzeki genów" zawdzięczamy wydawnictwu CiS. W roku 2007 pojawiło się drugie wydanie (pierwsze było w 1995). W odróżnieniu od innych pozycji tego wydawnictwa, książka ma miękką okładkę i jest niestety stosunkowo droga. 30 złotych za niewielką, 220-stronicową książkę, którą czyta się w dwa dni to niestety dosyć dużo, szczególnie jeśli porównać ją do innych pozycji z tego wydawnictwa, np. "Boga urojonego" (twarda oprawa, obwoluta, 520 stron i cena 50 złotych). No cóż, może nakład był mniejszy. Na polskiej Wikipedii znalazłem informację, że książka jest ilustrowana przez Lallę Ward (żona Dawkinsa). Nie wiem jak w pierwszym wydaniu, ale w drugim nie ma ani jednego rysunku. Na szczęście rysunki nie są potrzebne do zrozumienia tez Dawkinsa. Tak więc gorąco polecam, zanim nakład zniknie z księgarni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz