Witam po długiej przerwie spowodowanej najzwyklejszym w świecie brakiem czasu. Z okazji świąt mam jednak kilka dni wolnego i udało się w końcu znaleźć chwilę, żeby coś skrobnąć. Dzisiaj na tapetę pójdzie książka Daniela Dennetta "Słodkie sny. Filozoficzne przeszkody na drodze do nauki o świadomości", przeczytana już jakieś trzy tygodnie temu. Dwie wcześniejsze książki tego autora - "Natura umysłów" i "Odczarowanie" - były dla mnie ciekawą lekturą (szczególnie ta druga), dlatego też bez wahania sięgnąłem po kolejną, wydaną u nas w 2007 roku. Przy okazji - są to jedyne trzy książki tego autora wydane w naszym kraju. Jak dotąd nie doczekaliśmy się (i ciekaw jestem czy kiedykolwiek się doczekamy) książki "Darwin's Dangerous Idea". Szkoda.
Książka składa się ośmiu rozdziałów, będących zaadaptowanymi do formy książkowej wykładami wygłaszanych przez Dennetta. Stanowi ona głos autora w dyskusji na temat teorii świadomości. I tutaj wychodzi na jaw pierwszy haczyk - autor polemizuje z poglądami innych autorów, sprzeciwia się bądź opowiada za tezami innych filozofów. W sposób milczący założone jest tym samym pewne obeznanie czytelnika z tematem. Oczywiście, autor przytacza stosowne wpowiedzi i cytaty do których się odwołuje, jednak przyznam, że ciężko mi się było momentami w niektórych rzeczach połapać i szersza znajomosć kontekstu całej dyskusji wydaje się bardzo wskazana. Wskazane jest również ogólne obeznanie z filozofią ze względu na język stosowany przez autora. Wywód staje się momentami skomplikowany, wchodząc w różne filozoficzne subtelności. Muszę przyznać, że wielokrotnie się w nim gubiłem i nieraz nie byłem w stanie dotrzeć do sedna wypowiedzi autora. Tym samym niektóre z wątków książki mi umknęły. Na szczęście dotyczy to tylko kilku kwestii - pozostałe były wyłożone w sposób łopatologiczny. Muszę przyznać, że koncepcje Dennetta są ciekawe i - w oczach filozoficzneo laika - wiarygodne. Dennett oczywiście odrzuca dualizm, przekonuje, że filozofowie doszukujący się w świadomości jakiegoś tajemniczego pierwiastka, którego nauka nigdy nie zdoła zidentyfikować (czyli po prostu "duszy"), ulegają takiemu samemu złudzeniu jak niegdyś witaliści, doszukujący się w materii ożywionej jakiejś tajemniczej siły, odróżniające ją od materii nieożywionej. Nie jest to w sumie dla mnie żadnym zaskoczeniem - pogląd ten wyrażał już Dennett w swoich innych książkach. Jest to zresztą pogląd, w moim mniemaniu, słuszny. Książka ma jeszcze pewną drobną wadę - jej fragmenty sie powtarzają. Wynika to z, wspomnianego na początku, pierwotnego charakteru tekstu, a więc wykładów wygłaszanych przez autora. Pewne fragmenty musiały zostac powtórzone, żeby zachować ciągłość wywodu w ramach rozdziału. W sumie nie jest to aż tak uciążliwe, gdyż dotyczy to raptem kilku akapitów tekstu.
Podsumowując, "Słodkie sny" nie zaliczają się do kategorii książek popularnonaukowych, tak jak nie zalicza się do niej "Fenotyp rozszerony" Dawkinsa. Podobnie jak w przypadku "Fenotypu", wymaga się od czytelnika obeznania z tematyką książki, inaczej bowiem może on wynieść z niej niewiele. Osoby zainteresowane filozofią z pewnością uznają "Słodkie sny" za naprawdę ciekawą lekturę, pozostali mogą spróbować, ale prawdopodobnie znajdą coś ciekawszego do czytania.