26 maja 2009

Mrówki: poradnik praktyczny

Od czasu do czasu pisałem na blogu o mojej fascynacji mrówkami. Wspominałem też w jednym z wpisów, że hoduję je w domu. Nadeszła pora, żeby napisać nieco więcej i przybliżyć to dosyć egzotyczne hobby na blogu. Osoby, które dowiadują się jakie zwierzęta hoduję oczywiście się dziwią. Padają pytania, z reguły takie same - nie ukrywajmy że większość osób o mrówkach wie niewiele, poza tym że istnieją i widać je często na chodnikach naszych miast.

Pierwsze pytanie które z reguły słyszę brzmi "Jak ty je hodujesz?". Chodzi o czysto techniczny aspekt hodowli. Moi rozmówcy nie potrafią sobie wyobrazić jak można trzymać mrówki w domu, tak aby zapewnić im odpowiednie warunki do życia, a przy okazji żeby się wszędzie nie rozeszły. Cóż, to akurat jest całkiem proste. Po pierwsze, mrówki wymagają zapewnienia kilku podstawowych rzeczy : odpowiedniej temperatury i wilgotności, miejsca w którym mogą założyć gniazdo, areny (czyli wybiegu na który wychodzą z gniazda) i pożywienia. Gniazdo można wykonać z korka, gipsu, betonu czy ziemi. Najlepiej przykryć je szybą, tak by możliwa była obserwacja wnętrza gniazda - w końcu to najciekawszy element hodowli mrówek. Rozmiar areny zależy od rozmiaru kolonii i gatunku - niektóre mrówki niechętnie ruszają się z gniazda, inne zaś śmiało furażują po arenie. Wilgotność zapewnia się poprzez nawadnianie gniazda, tak by było ono cały czas wilgotne. Oczywiście poszczególne gatunki mają zróżnicowane upodobania co do poziomu wilgotności w gnieździe. Ciekawostką jest, że większe kolonie są już w stanie same regulować wilgotność wewnątrz poszczególnych komór. Jeśli chodzi o temperaturę, to krajowe gatunki nie nastręczają tutaj trudności. Temperatura pokojowa jest dla nich odpowiednia. Jedynie zimą trzeba się pofatygować - otóż gatunki krajowe powinny być hibernowane. Można to zrobić umieszczając kolonię w piwnicy albo w lodówce. Hibernacja wydłuża czas życia królowej jak również powoduje bardzo dynamiczny wzrost kolonii na wiosnę. Co do jedzenia, to sprawa również jest prosta. Po pierwsze miód, po drugie białko (najlepiej larwy albo owady). A skąd pewność, że mrówki nie uciekną? No cóż, z tym jest najtrudniej. Jest wiele metod o różnym stopniu skuteczności i uciążliwości w stosowaniu. Ja sam stosuję smar teflonowy, którym smaruję naokoło ściany areny. Mrówki nie są w stanie przejść takiej przeszkody.

Kiedy pierwszy szok minie, pada kolejne pytanie : "Ale czemu właściwie ty je hodujesz". To chyba jest najtrudniejsze do zrozumienia dla wielu osób - jak w hodowli mrówek może być cokolwiek ciekawego? No cóż, pod tym względem nie jest to hobby dla każdego. Ktoś, kto oczekuje, że zwierzak domowy będzie okazywał uczucia czy też chętnie będzie się bawił z właścicielem, raczej nie znajdzie nic ciekawego w mrówkach. Nie jest to również zajęcia dla osób niecierpliwych. Kolonia mrówek rozwija się powoli. U niektórych gatunków po roku można liczyć na jedną czy dwie robotnice, choć u większości gatunków można liczyć na kilkadziesiąt. W moim przypadku fascynacja mrówkami wynikła z zainteresowania biologią ewolucyjną. Zaczęło się od "Samolubnego genu", w którym Dawkins opisywał "Teorię spokrewnienia 3/4" Hamiltona. Jakiś czas potem był artykuł w Focusie opisujący hodowanie mrówek w domu. Wtedy chyba pojawiła się pierwsza koncepcja, że może by tak samemu spróbować. Koncepcję zacząłem realizować w sierpniu zeszłego roku, kiedy to złapałem pierwsze królowe. Obecnie posiadam trzy niewielkie kolonie pospolitych gatunków polskich mrówek: Formica fusca, Lasius flavus i Myrmica rubra. Każdy z tych gatunków wygląda inaczej i zachowuje się inaczej, dzięki czemu nie mogę narzekać na nudę w hodowli.

Pytań jest oczywiście o wiele więcej: co jedzą mrówki, skąd je biorę, jak zorganizowana jest kolonia itp. Na te pytania pozwolę już sobie nie odpowiadać, a jedynie odesłać zainteresowanych do źródeł w internecie :
Mrówki mają jeszcze jeden istotny plus. Nie trzeba poświęcać dużo czasu nad opiekę nad nimi. Jedzenie można podawać raz na kilka dni, wodę uzupełnia się nieraz co kilka tygodni (zależy to od konstrukcji formikarium). Muszę jednak ostrzec, że na obserwację kolonii schodzi naprawdę dużo czasu.

Mam nadzieję, że tym krótkim wpisem udało mi się przybliżyć moje nietypowe hobby i potencjalnie zachęcić kogoś do podjęcia hodowli. Jeśli kogoś fascynują mrówki, to zapewniam że droga do posiadania własnej kolonii stoi otworem.

3 komentarze:

  1. ja wiem czy takie nietypowe? moja córa właśnie wypatruje pierwszej rójki, formikarium czeka na Szefową już od miesięcy ;-) Zresztą znacie się skąd-inąd, forumowo rzecz jasna ;-) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. No cóż, to że internet jest mały nie przeświadcza o popularności hobby. Kiedyś na forum próbowaliśmy oszacować liczbę hodowców w Polsce. Niestety, więcej w tym było zgadywania niż rzetelnych szacunków. Mój szacunek to nie więcej niż 200 osób w kraju, a i tak został uznany za nazbyt optymistyczny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super post ale hodowlą mrówek się raczej nie zajmę - wolę oglądać robale w telewizji! Ostatnio oglądam program przyrodniczy Jeffa Corwina na TVS bo leci codziennie o 14 i można zobaczyć naprawdę wspaniałe gatunki zwierząt i ich naturalne środowisko do tego prowadzący jest wielkim miłośnikiem zwierząt :) mrówek także :)

    OdpowiedzUsuń