Pod koniec 2009 roku, nakładem PWN, w księgarniach pojawiła się książka "Wielcy przyrodnicy. Od Arystotelesa do Darwina". Przeglądając półki z literaturą popularnonaukową trudno było nie zwrócić na nią uwagi. Po pierwsze, duży format (19x25,6 cm) i objętość (304 strony). Po drugie, książka prezentuje się niesamowicie od strony wizualnej - twarda oprawa, szycie, papier rewelacyjnej jakości, no i całe mnóstwo kolorowych ilustracji, zarówno umieszczonych w tekście jak i całostronicowych. Wiedziałem, że muszę ją mieć. Cena okładkowa - 99 PLN - nieco odstrasza, ale szczęście dopisało i udało mi się znaleźć ją w antykwariacie za jedyne 46 złotych. Dziś mogę w końcu pokusić się o recenzję.
Książka jest pracą zbiorową napisaną pod redakcją niejakiego Roberta Huxley'a. Przedstawia postacie 40 najwybitniejszych przyrodników, począwszy od czasów starożytnych, a na XIX wieku skończywszy. Tutaj pozwolę sobie zacytować książkę:
Jak przedstawia się zawartość merytoryczna? Książka liczy 304 strony, z czego kilkanaście odchodzi na indeks, bibliografię itp. Do tego każda epoka historyczna podsumowana jest na kilku-kilkunastu stronach. Tak więc na biografie pozostaje ok. 270 stron. Po podzieleniu tej liczby przez 39 - bo tylu przyrodników zostało opisanych - okazuje się, że na jedną osobę przypada średnio ok. 7 stron. Uwzględnijmy jeszcze liczne ilustracje, zajmujące zarówno całe strony jak i wstawione w tekst, i łatwo dochodzimy do wniosku, że od strony merytorycznej książka musi być pobieżna. Wystarczy powiedzieć, że Karolowi Darwinowi poświęcono 10 stron, a Lyellowi zaledwie cztery (a po odjęciu ilustracji, niecałe dwie i pół!). Efekt był taki, że gdy siadałem na dłużej nad książką i czytałem pięć czy sześć biografii pod rząd, to wszystkie potem zlewały się w jedno, i gdyby ktoś przepytał mnie kto czego dokonał, to miałbym spore problemy z odpowiedzią. Właściwie każdy w książce to pionier albo ojciec czegoś tam, ale jak wszyscy są wyjątkowi to w rezultacie nikt się niczym nie wyróżnia. Z drugiej strony, gdy zasiadłem do pisania tej recenzji, stwierdziłem że część nieznanych mi wcześniej nazwisk w spisie treści kojarzę z konkretnymi dokonaniami - coś mi więc z tej lektury zostało w głowie.
Jedną rzecz muszę wytknąć polskiemu wydaniu. W tekście bardzo licznie pojawiają się tytuły dzieł przyrodniczych. Pozostawiono je w oryginalnym brzmieniu - w z decydowanej większości przypadków jest to łacina, francuski lub angielski - dodając w nawiasach polskie tłumaczenie. Niestety, zabrakło konsekwencji, bo o ile początkowo wszystkie tytuły są tłumaczone, to w którymś momencie tłumaczenia znikają, a czytelnik zostaje sam na sam z francuskim bełkotem. Bardzo frustrujące.
Ciężko podsumować książkę, szczególnie w kontekście wysokiej ceny. Czy warto wydać 100 złotych na "Wielkich przyrodników"? Patrząc tylko od strony merytorycznej, raczej nie. Nie mówię, że nie warto przeczytać książki. Jest to doskonałe "streszczenie" historii badań przyrodniczych i przedstawia postacie, o których nigdzie indziej się już nie przeczyta. Jednak to nie strona merytoryczna stanowi o atrakcyjności tej pozycji, lecz jej strona wizualna. Proponuję po prostu wybranie się do empiku, obejrzenie książki na własne oczy i podjęcie samodzielnej decyzji.
Książka jest pracą zbiorową napisaną pod redakcją niejakiego Roberta Huxley'a. Przedstawia postacie 40 najwybitniejszych przyrodników, począwszy od czasów starożytnych, a na XIX wieku skończywszy. Tutaj pozwolę sobie zacytować książkę:
W tej książce celowo ograniczyliśmy historię naturalną przede wszystkim do historii odkrycia, opisu, klasyfikacji i zrozumienia organizmów jako jednej całości. Nie zostali uwzględnieni badacze, których interesowały szczegóły wewnętrznego funkcjonowania żywych istot czy też specyficzne procesy geologiczne - chyba że ich badania miały szersze znaczenie. Z tej przyczyny pominięto wielu znakomitych autorów pionierskich prac, takich jak angielski lekarz William Harvey, który opisał krążenie krwi, czy też Louis Paster, słynny francuski mikrobiolog.Żeby być bardziej konkretnym powiem, że w książce opisano następujących badaczy: Arystoteles, Teofrast, Pedanios Dioskurydes, Pliniusz Starszy, Leonhart Fuchs, Ulisses Aldrovandi, Andrea Cesalpino, Pierre Belon, Konrad Gessner, Nicolaus Steno, John Ray, Robert Hooke, Antony van Leeuwenhoek, Sir Hans Sloane, Maria Sibylla Merian, Mark Catesby, Karol Lineusz, Comte de Buffon, Georg Steller, Michael Adanson, Erazm Darwin, William Bartram, Joseph Banks, Johann Christian Fabricius, James Hutton, Jean-Baptiste Lamarck, Antoine-Laurent de Jussieu, Georges Cuvier, William Smith, Alexander von Humboldt, John James Audubon, William Buckland, Charles Lyell, Mary Anning, Richard Owen, Jean Louis Rodolphe Agassiz, Karol Darwin, Alfred Russel Wallace i Asa Gray. Kiedy pierwszy raz zerknąłem do spisu treści poczułem się nieswojo - pomimo kilkuletniego zainteresowania biologią, większość nazwisk była mi kompletnie obca. No cóż, gdybym wiedział wszystko, nie musiałbym czytać książek. Postacie badaczy zostały pogrupowane według okresów historycznych - od Starożytności, przez Renesans, Oświecenie, aż do XIX wieku (zgadnijcie, czemu pominięto Średniowiecze).
Jak przedstawia się zawartość merytoryczna? Książka liczy 304 strony, z czego kilkanaście odchodzi na indeks, bibliografię itp. Do tego każda epoka historyczna podsumowana jest na kilku-kilkunastu stronach. Tak więc na biografie pozostaje ok. 270 stron. Po podzieleniu tej liczby przez 39 - bo tylu przyrodników zostało opisanych - okazuje się, że na jedną osobę przypada średnio ok. 7 stron. Uwzględnijmy jeszcze liczne ilustracje, zajmujące zarówno całe strony jak i wstawione w tekst, i łatwo dochodzimy do wniosku, że od strony merytorycznej książka musi być pobieżna. Wystarczy powiedzieć, że Karolowi Darwinowi poświęcono 10 stron, a Lyellowi zaledwie cztery (a po odjęciu ilustracji, niecałe dwie i pół!). Efekt był taki, że gdy siadałem na dłużej nad książką i czytałem pięć czy sześć biografii pod rząd, to wszystkie potem zlewały się w jedno, i gdyby ktoś przepytał mnie kto czego dokonał, to miałbym spore problemy z odpowiedzią. Właściwie każdy w książce to pionier albo ojciec czegoś tam, ale jak wszyscy są wyjątkowi to w rezultacie nikt się niczym nie wyróżnia. Z drugiej strony, gdy zasiadłem do pisania tej recenzji, stwierdziłem że część nieznanych mi wcześniej nazwisk w spisie treści kojarzę z konkretnymi dokonaniami - coś mi więc z tej lektury zostało w głowie.
Jedną rzecz muszę wytknąć polskiemu wydaniu. W tekście bardzo licznie pojawiają się tytuły dzieł przyrodniczych. Pozostawiono je w oryginalnym brzmieniu - w z decydowanej większości przypadków jest to łacina, francuski lub angielski - dodając w nawiasach polskie tłumaczenie. Niestety, zabrakło konsekwencji, bo o ile początkowo wszystkie tytuły są tłumaczone, to w którymś momencie tłumaczenia znikają, a czytelnik zostaje sam na sam z francuskim bełkotem. Bardzo frustrujące.
Ciężko podsumować książkę, szczególnie w kontekście wysokiej ceny. Czy warto wydać 100 złotych na "Wielkich przyrodników"? Patrząc tylko od strony merytorycznej, raczej nie. Nie mówię, że nie warto przeczytać książki. Jest to doskonałe "streszczenie" historii badań przyrodniczych i przedstawia postacie, o których nigdzie indziej się już nie przeczyta. Jednak to nie strona merytoryczna stanowi o atrakcyjności tej pozycji, lecz jej strona wizualna. Proponuję po prostu wybranie się do empiku, obejrzenie książki na własne oczy i podjęcie samodzielnej decyzji.