5 lutego 2010

Afryka lat 30-tych XX wieku

Dziś będzie nietypowo. Książka, którą zamierzam przedstawić, nie należy bowiem do kanonu popularnonaukowego, lecz do literatury podróżniczej/reportażu. Jest to pozycja na tyle ciekawa, że czuję się zobowiązany napisać o niej, bez względu na przynależność gatunkową.
Afryka to wszak wedle opinii białych "kraj złota, polowań i czarnych kobiet", a kto, wedle ich zdania, tych trzech sportów nie użyje, ten nie pozna prawdziwej Afryki.

Jeśli chodzi o polowania, rzeczywiście masowe ubijanie bawołów i antylop jest dla białych myśliwych nie lada interesem. Roczne zezwolenie na odstrzał kosztuje 250 franków, zaś ze sprzedaży ubitej zwierzyny ludzie ci zarabiają dziennie po 500 lub więcej franków. Oczywiście polowanie to nie ma nic wspólnego ze sportem, a jest bezmyślnym rzeźnickim wyniszczaniem zwierząt. Każdą sztukę oblicza się przed strzałem na kilogramy i franki. W porze suchej podpala się półkolem suche jak wiór trawy i zajmuje stanowiska dogodne do strzału, by strzelać salwami do przerażonej zwierzyny uciekającej w panice wprost na lufy przedsiębiorczych morderców.

Jest to prawdziwa zbrodnia popełniona wobec potomnych. W Afryce giną nie tylko szczepy i rasy tubylców, ich malownicze wioski, stroje, instrumenty muzyczne, ale także gatunki zwierząt.

Wszelkie ograniczenia łowieckie nie polepszają sytuacji, ponieważ Murzyn, zwłaszcza dzisiaj, w latach tak zwanego kryzysu, poluje na wszystko co podejdzie na odległość strzału z łuku, a zresztą biali ludzie kłusują bez ograniczeń, a przepisy przestrzegane są jedynie tam, gdzie puszcza nie nosi już śladu racic czy kopyt zwierzyny.

Dzisiejsza Afryka traci urok egzotyczny, Murzynów zapędzono w rezerwaty, zgrupowano we wsiach koszarach. Znikły malownicze wioski, stroje fantastyczne zastąpiono tandetą japońską czy starymi frakami i inną odzieżą zebraną na śmietnikach Zachodu.

Świat staje się coraz bardziej szary, przeraźliwie monotonny. Wszystkie pięć kontynentów ulega temu samemu prawu, zanikają piękne stroje ludowe i architektura, stworzona fantazją poszczególnych ludów i ras. Nawet florę i faunę modernizuje się, nagina do woli wygodnych ludzi XX wieku, którzy każdą kwestię starają się ująć w ramy prawa, z wykluczeniem odrębnych potrzeb poszczególnych ras, zamieszkałych pod różnymi długościami i szerokościami geograficznymi.

Słowa te zostały napisane pod koniec 1933 roku, ponad 76 lat temu, choć nadal zdają się być aktualne. Ich autorem jest, do niedawna prawie nieznany, polski podróżnik Kazimierz Nowak. W latach 1931-1936 dwukrotnie przemierzył on samotnie Afrykę z Trypolisu do Przylądka Igielnego i z powrotem do Algieru, podróżując rowerem, pieszo, konno, czółnem oraz na wielbłądzie. Gardząc wygodami i zdobyczami cywilizacji, takimi jak samochody i samoloty, zdecydował się na wyjątkową podróż liczącą 20 tysięcy kilometrów. Walcząc z upałem, pragnieniem i ciągłymi atakami malarii dokonał czegoś, co a priori wydawało się całkowicie niemożliwe. Nie wiem, czy ktokolwiek może pochwalić się takim osiągnięciem*. Niestety, Nowak przypłacił swoją podróż życiem - zmarł w niecały rok po powrocie do kraju wskutek wycieńczenia organizmu malarią.

Postać podróżnika stała się znana szerszej publiczności dzięki pracy Łukasza Wierzbickiego - który najpierw odnalazł, a następnie zebrał i opracował listy Kazimierza Nowaka - oraz wydawnictwu Sorus, które wydało je w formie książkowej. Obecnie na rynku dostępne jest piąte wydanie książki "Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd". Wydano ją w formacie 17,5 na 24,5 cm, w twardej oprawie (wydanie czwarte ma mniejszy format i miękką oprawę), a całość liczy sobie prawie 400 stron - wszystko w bardzo uczciwej cenie 44 PLN. W książce znajdują się liczne zdjęcia z podróży, bowiem Kazimierz Nowak podróżował wyposażony w dwa aparaty. "Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd" wciąga niesamowicie i, pomimo sporej objętości, czyta się ją błyskawicznie (w moim przypadku 5 dni). Ponieważ nie samą literaturą popularnonaukową człowiek żyje, gorąco polecam tą książkę jako odskocznię. Naprawdę warto poznać niewiarygodne wręcz osiągnięcie naszego rodaka, a także jego niezwykły charakter i wnikliwe postrzeganie problemów Afryki (co mam nadzieję udało mi się zademonstrować powyższym cytatem).

*) Jedyną osobą która przychodzi mi tutaj do głowy jest Colin Angus, który okrążył Ziemię (no, powiedzmy) używając jedynie siły własnych mięśni. Po lądzie podróżował rowerem, po morzu łodzią wiosłową. Po pierwsze nie podróżował jednak sam (towarzysze zmieniali się w trakcie wyprawy). Po drugie nie był narażony na tyle niebezpieczeństw. Zrobił sobie nawet dwumiesięczną przerwę w podróży i wrócił do Kanady, żeby odzyskać siły, a następnie powrócił w miejsce w którym przerwał podróż. Dokonanie Angusa, choć imponujące, blednie mimo wszystko przy dokonaniu naszego rodaka.

5 komentarzy:

  1. Ze swojej strony pozwolę sobie dodać, że na dworcu PKP w Poznaniu znajduje się tablica upamiętniająca ten wyczyn. Ma ona postać grubej blachy z wyciętym konturem Afryki. Szlak podróżnika obrazuje drut przyspawany do niej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam w zakładkach Firefoksa link do strony, gdzie mogę kupić książkę - zostawiłem sobie do czasu powrotu do Polski. Fascynująca rzecz - kiedy się dowiedziałem o Nowaku, zacząłem szperać - ma nawet całkiem zgrabne hasło na Wikipedii!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hasło jak hasło, ale Wikimedia Commons posiada sporą kolekcję zdjęć. Do tego jeszcze cytaty z książki: http://pl.wikiquote.org/wiki/Rowerem_i_pieszo_przez_Czarny_L%C4%85d

    OdpowiedzUsuń
  4. Pierwszy raz (dopiero w okolicach 2008, nie wiem czy wstydzić się opóźnienia czy też to dość normalne, bo u nas on jest dość "schowany") usłyszałem o nim na blogu Bartosza Zajączkowskiego, odsyłającego do Łukasza Wierzbickiego, a ten pisze o nim, wygłasza odczyty i w ogóle entuzjazmuje się nim. I to chyba Łukasz jest współodpowiedzialny za tę poznańską tablicę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja usłyszałem o Nowaku w listopadzie 2007. Łukasz Wierzbicki wygłosił wtedy prelekcję o nim na łódzkim Explorers Festival. Pierwsze wydanie "Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd" ukazało się w 1999. Z tego co napisane jest w nowym wydaniu książki, to dopiero pod koniec 2006 roku Wierzbickiemu udało się dotrzeć do oryginalnych materiałów źródłowych (zdjęć i listów) z podróży Nowaka. Na ich podstawie powstała obecna, znacznie poszerzona w stosunku do pierwotnego wydania, wersja książki.

    Pochwalę się jeszcze, że wspomniany we wpisie Colin Angus był gościem w/w festiwalu w roku 2008, więc miałem okazję osobiście wysłuchać relacji z jego podróży.

    OdpowiedzUsuń