4 listopada 2009

O krok do przodu

Wczoraj onet doniósł: Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu przyznał 5 tysięcy euro odszkodowania za straty moralne Włoszce, której dzieci musiały chodzić do szkoły w której wiszą krzyże w klasach. Kobieta wpierw prosiła o usunięcie krzyży dyrekcję szkoły, potem walczyła we włoskich sądach i dopiero przez Trybunałem udało się jej wygrać. Przyznam, że kiedy to przeczytałem nie mogłem uwierzyć. Wydaje się to zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe. Tak, czekam na dzień w którym krzyże znikną z urzędów, szkół i wszelkich innych instytucji państwowych. Wolałbym jednak, aby ta zmiana nie odbyła się poprzez wyroki sądowe. Chciałbym, aby katolicy uświadomili sobie, że wywieszanie symbolu ich wiary w instytucjach państwowych jest po prostu złe i niewłaściwe i może przeszkadzać innym. Z tym niestety jest dosyć ciężko w naszym kraju. Przypomina mi się sytuacja z moich studiów. Otóż któregoś dnia w głównej auli wykładowej mojego wydziału pojawił się krzyż. Na forum internetowym wydziału rozgorzała dyskusja, która podzieliła studentów (mniej więcej połowa osób popierała inicjatywę, druga połowa była jej przeciwna). Smutny wniosek jaki z niej wyciągnąłem - spora część osób wierzących po prostu nie potrafi zrozumieć, że krzyż może przeszkadzać niewierzącym (godnym odnotowania faktem jest to, że również część osób wierzących uznała powieszenie krzyża w auli za niestosowne). Co więcej, głównym argumentem tych osób było stwierdzenie, że zdjęcie krzyża będzie ograniczeniem ich wolności wyznania. Szczyt hipokryzji.

8 komentarzy:

  1. "Smutny wniosek jaki z niej wyciągnąłem - spora część osób wierzących po prostu nie potrafi zrozumieć, że krzyż może przeszkadzać niewierzącym"
    Ale dlaczego oni mają zdejmować krzyże tylko dlatego, że jakimś niewierzącym to przeszkadza? Jak na razie to większość osób w naszym kraju wyznaje chrześcijaństwo, Polska jest krajem katolickim - dlaczego więc większość ma się podporządkować woli krzykliwej mniejszości? Czy na tym polega demokracja?
    Zresztą nie rozumiem problemu - co wam przeszkadza krzyż na ścianie? Przecież nie narzuca wam to w żaden sposób religii.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego niewierzący chcą zmusić wierzących do ukrywania się i udawania w szkołach, że religii nie ma? Przecież to jest narzucaniem braku religii w takim samym sensie jak powieszenie krzyży jest narzucaniem religii...

    OdpowiedzUsuń
  3. 1. Polska nie jest krajem katolickim. Zgodnie z konstytucją Państwo zachowuje neutralność religijną, a moje oburzenie dotyczy symboli religijnych wieszanych w instytucjach państwowych (teoretycznie neutralnych).
    2. W demokracji większość powinna szanować prawa mniejszości. A z wolnością to jest tak, że wolność jednych kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugich.
    3. Jeśli nie rozumiesz problemu to wyobraź sobie, że na ścianach polskich szkół i urzędów wieszane by były nazistowskie flagi ze swastykami. Odwracając twój argument: "Co ci przeszkadza brak krzyża na ścianie? Przecież nikt ci nie zabrania w żaden sposób wyznawać twojej religii."
    4. Nie chcę zmusić nikogo do ukrywania się. WRĘCZ PRZECIWNIE! Jesteś wierzący? To noś w widocznym miejscu krzyżyk albo medalik, ale nie żądaj aby te symbole były propagowane przez Państwo! POlska jest krajem nie tylko katolików i pora to zrozumieć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zacny Anonimowy, mam dwa komentarze do Twoich uwag. Piszesz: większość osób w naszym kraju wyznaje chrześcijaństwo ale są bardzo odmienne sposoby na bycie chrześcijaninem. Olbrzymia gama możliwości. Są tacy, którzy rozumieją to jako potrzebę prowadzenia się zgodnie z pewnymi zasadami etycznymi, które one wywodzą z religii (a zasady zupełnie podobne inni mogą wywieść z niereligijnego poczucia przyzwoitości czy z antyreligijnej filozofii) - i są ci, co zupełnie odmiennie rozumieją swoje chrześcijaństwo, przekonani, że ich lektura książki, którą zresztą rzadko mają w ręce, upoważnia ich do narzucenia ich nie w pełni przemyślanych przekonań na całość społeczeństwa. To spośród tej wyraźnie mniejszościowej grupy wywodzą się rozmaici aktywiści rozwieszający krzyże w publicznych miejscach. Zlepienie wszelkich odmian wierzących w jedną masę służy Ci dla czucia się silniejszym? To nie jest dowód siły ani zaufania do własnych racji. To jest arogancja typowa dla kibiców Widzewa.

    Ponadto, pytaniem dlaczego więc większość ma się podporządkować woli krzykliwej mniejszości? sugerujesz, że niewierzący czy obojętni kwestiom religijnym są krzykliwym zgromadzeniem. Wybacz kpinę, ale na poważnie nie da się: czy widziałeś już jakąś procesję ateistyczną wyjącą: My chcemy Rozsądku, My poddani, On naszym Królem, On nasz Pan?

    OdpowiedzUsuń
  5. > To spośród tej wyraźnie mniejszościowej grupy
    > wywodzą się rozmaici aktywiści rozwieszający krzyże
    > w publicznych miejscach.
    Tylko chodzi o to, że ten krzyż nie narzuca nikomu w żaden sposób chrześcijaństwa, tylko symbolizuje odwołanie się do pewnych wartości, trwale zakorzenionych w naszej kutlurze, które są wspólne dla większości Polaków. Na pewno większość np. studentów na wykładzie i wykładowców wierzy w istnienie Boga i uważa się za chrześcijan. Dlaczego więc mieliby nie umieszczać symbolu wartości, w które wierzą, tylko dlatego, że na sali może pojawić się jakiś ateista? Według tej zasady powinno się też zdejmować w miejscach publicznych symbole narodowe i zakazać obchodzenia świąt narodowych - bo może się tam znaleźć jakiś obcokrajowiec.

    > sugerujesz, że niewierzący czy obojętni kwestiom
    > religijnym są krzykliwym zgromadzeniem. Wybacz
    > kpinę, ale na poważnie nie da się: czy widziałeś
    > już jakąś procesję ateistyczną wyjącą: My chcemy
    > Rozsądku, My poddani, On naszym Królem, On nasz
    > Pan?
    Osobiście, wśród ateistów spotkałem więcej fanatyków przekonanych o tym, że znają obiektywną i absolutną prawdę, oraz wręcz nienawidzących ludzi o poglądach przeciwnych, (zwłaszcza księży katolickich) niż wśród ludzi wyznających jakąkolwiek religię... Ale nie mam zamiaru generalizować na wszystkich.

    Najogólniej pisząc to o co mi chodzi: krzyż symbolizuje wartości chrześcijańskie, brak krzyża symbolizuje brak wartości chrześcijańskich - dominację ateizmu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy dobrze zrozumiałem? Krzyż nie narzuca nikomu chrześcijaństwa, brak krzyża narzuca ateizm?

    Brak krzyża w instytucjach państwowych nie symbolizuje dominacji ateizmu. Symbolizuje NEUTRALNOŚĆ państwa w kwestiach światopoglądowych, tzn. państwo ne wspiera ani nie dyskryminuje żadnego światopoglądu. Gdyby w urzędach powiesić szkarłatne A (to które widzisz na górze mojej strony) to to dopiero byłaby dominacja ateizmu.

    Były w Polsce czasy, kiedy była tylko jedna słuszna partia i tych czasów raczej się dobrze nie wspomina, tak samo jak koncepcji "jedynej słusznej partii". Tak samo zła jest koncepcja "jedynej słusznej religii" (dosyć obszernie sprawdzona w praktyce w trakcie najgorszego okresu w historii Europy, czyli Średniowiecza) i chyba każdej "jedynej słusznej rzeczy" lansowanej przez Państwo.

    OdpowiedzUsuń
  7. @Anonimowy, piszesz: ten krzyż nie narzuca nikomu w żaden sposób chrześcijaństwa... Oczywiście narzuca. Nie można już wypiąc się w jego stronę tyłkiem, bo staje się to obrazą nie ściany a uczuć religijnych, przywołuje zgromadzonych do modłów i podobnych manifestacji religijnych - i deklarowania dyskursów w stylu "symbolizuje odwołanie się do pewnych wartości, trwale zakorzenionych w naszej kutlurze, które są wspólne dla większości Polaków. Na pewno większość np. studentów na wykładzie i wykładowców wierzy w istnienie Boga i uważa się za chrześcijan." Wygłaszasz manifesty wiary, których rzeczowa wartość jest bardzo wątpliwa, natomiast zdolność do irytowania - niepomierna. Dużo bliższe prawdy jest stwierdzenie, że większość polskich studentów i wykładowców nadużywa alkoholu a czasami i narkotyków oraz w praktyce ma w pogardzie zasady wierności uczuciowemu partnerowi (partnerce) - te rzeczy są wymierne i wymierzone, a mowa o wierze niewiele znaczy z powodu wielości znaczeń "wierzenia" czy "bycia chrześcijaninem".

    Dlaczego więc mieliby nie umieszczać symbolu wartości, w które wierzą... Dlatego, że ich wiara jest ich prywatną sprawą i może być skupiana w tematycznych organizacjach (kółka różańcowe, studia biblijne, Katolicka Liga Szczypiorniaka), ale nie może zawłaszczać publicznej przestrzeni. killy jasno Ci napisał: Polska nie jest krajem katolickim i upieranie się nie zmieni statusu prawnego.

    Osobiście, wśród ateistów spotkałem więcej fanatyków... Trzymajmy się rzeczy sprawdzalnych. Policz sobie ilość osób zawodzących hymny religijne na pielgrzymkach, ilość oszołomów religijnych wypowiadających się na Frondzie i Forum GW itp a potem mi powiedz skąd bierzesz porównywalne liczby dotyczące fanatycznych ateistów. Nie jestem nadmiernie gorliwym czytelnikiem blogów tematycznych o niewierze, ale te, które znam mają tylko śladowych komentatorów przesadzających w manifestowaniu swej niewiary.

    krzyż symbolizuje wartości chrześcijańskie, brak krzyża symbolizuje brak wartości chrześcijańskich - dominację ateizmu. Człowieku, co Ty za androny tu wpuszczasz? Zastanów się przez chwileczkę: znak noża i widelca symbolizuje restaurację, brak noża i widelca symbolizuje brak jedzenia i panowanie głodu - albo:
    czerwona latarnia symbolizuje burdel, brak czerwonej latarni symbolizuje obszar wolny od kopulacji...

    OdpowiedzUsuń
  8. andsol >> Polska nie jest krajem katolickim i upieranie się nie zmieni statusu prawnego.
    Ja akurat nie jestem zwolennikiem powoływania się na stan prawny (nawet jeśli ten argument jest na moją korzyść), bo stan prawny często jest dosyć dziwny, niejasny a czasami wprost prosi się o zmianę. No bo na przykład nie tak dawno pojawił się artykuł mówiący, że telewizja publiczna ma szanować wartości chrześcijańskie. Obawiam się, że taki zapis uniemożliwia emisję w TVP "Root of all evil?" Dawkinsa. Po co pozwalać na otwartą dyskusję, lepiej zawczasu wyeliminować możliwość krytykowania chrześcijaństwa.

    Drogi anonimowy, jeśli ateiści których spotkałeś to fanatycy to bardzo mi przykro. Ja osobiście spotykam bardzo różnych chrześcijan. Jak do tej pory obserwuje prawidłowość, że z większością mężczyzn da się przeprowadzić rzeczową dyskusję. Kobiety natomiast odbierają jakiekolwiek kwestionowanie i krytykowanie chrześcijaństwa niezwykle osobiście, przez co szanse na normalną rozmowę opartą na otwartości na poglądy drugiej osoby drastycznie spadają (bardzo często jest to reakcja w stylu przysłowiowego zatkania uszu i krzyczenia "lalala, nie słyszę co do mnie mówisz"). Co do rzekomej wrogości ateistów - takie działania jak narzucanie symboli religijnych w każdym możliwym miejscu i lansowanie chrześcijaństwa jako rzekomo uniwersalnego systemu wartości, którego nie można zakwestionować ani odrzucić, odbierane są przeze mnie jako ateistę jako działania ofensywne. Dziwisz się, że ktoś reaguje kontrofensywą?

    OdpowiedzUsuń