13 grudnia 2009

Ślepy zegarmistrz

W 2007 roku na polskim rynku wydawniczym nastąpił istny boom na książki Richarda Dawkinsa. Na fali popularności "Boga urojonego", który narobił sporo szumu, doczekaliśmy się reedycji prawie wszystkich książek Dawkinsa wydanych wcześniej na naszym rynku. Prószyński i S-ka wznowił "Samolubny gen" (duże słowa pochwały za uaktualnienie książki do angielskiego wydania trzeciego, rozszerzonego by uczcić 30-lecie wydania książki), "Rozplatanie tęczy", "Wspinaczkę na Szczyt Nieprawdopodobieństwa" i "Fenotyp rozszerzony". CiS zafundował nam reedycję "Rzeki genów". Jedyne czego zabrakło to wznowienie "Ślepego zegarmistrza", wydanego wcześniej przez PIW (wydanie pierwsze w 1994, drugie w 1997). O ile mi wiadomo PIW utracił prawa do tego tytułu, tak więc reedycji być nie mogło. Postanowiłem w końcu wykosztować się na Allegro i kupić "Ślepego zegarmistrza" (ten, kto szukał wie, że ceny potrafią przekroczyć 100 PLN) celem uzupełnienia kolekcji.

Książka to całkiem spora cegiełka licząca sobie 500 stron. Składa się z krótkiej przedmowy i 11 rozbudowanych rozdziałów. Celem książki jest dowiedzenie słuszności ewolucji, poprzez wykazanie, że rozwiązuje ona w sposób bardzo elegancki wiele problemów biologii, które są niewyjaśnione w świetle koncepcji kreacjonistycznych. Zasiadłem do lektury niezwykle podekscytowany i... omal nie umarłem z nudów. Lista zarzutów wobec Dawkinsa będzie długa i nie wiem od czego zacząć. Po pierwsze, czytałem wcześniej wszystkie inne wydane u nas książki Dawkinsa i bardzo wiele fragmentów "Ślepego zegarmistrza" było mi znanych z innych książek. Po drugie argumentacja Dawkinsa bardzo mnie rozczarowała, głównie dlatego, że często jej po prostu brak! Ot, tak po prostu Dawkins serwuje gotowe wnioski, które czytelnik ma przyjąć na słowo. Zdarza mu się również opierać cały wywód jedynie na niezbyt przekonujących analogiach, zamiast sięgnąć do konkretnych przykładów znanych biologom. Zdarza się również, że Dawkins zapędza się za daleko w swojej retoryce. Na przykład, w przedostatnim akapicie książki autor pisze:
Niezależnie od tego, jak znikomo małe jest prawdopodobieństwo, że X powstało jednym skokiem z Y, zawsze można sobie wyobrazić nieskończenie stopniową serię stadiów pośrednich między nimi.
Niestety, przez sporą część ostatniego rozdziału Dawkins dowodził nieprawdziwości tej tezy (tzn. tego, że nie zawsze muszą pojawić się mutacje pozwalające na przejście z jednego stadium ewolucyjnego do innego, np. pozwalające na wyrośnięcie skrzydeł u świni). W tym zdaniu widać też często stosowany w "Ślepym zegarmistrzu" chwyt pt. "można sobie wyobrazić". Cóż, wyobrazić to sobie można dużo rzeczy, ale to jeszcze nie znaczy że dowodzi to ich istnienia (przypomina to trochę ontologiczny "dowód" istnienia boga). Książkę uratowały - przynajmniej w moich oczach - ostatnie cztery rozdziały z których miałem okazję dowiedzieć się trochę nowych rzeczy. Poświęcone są doborowi płciowemu, punktualizmowi (jak dla mnie chyba najciekawszy rozdział), systematyce organizmów żywych i wspomnianym już wcześniej mutacjom oraz dziedziczeniu cech nabytych.

Podsumowując, książka jako całość mnie rozczarowała. Fatalna argumentacja, powtórzenia z innych książek (tak właściwie to te inne książki powtarzają "Ślepego zegarmistrza", bo były napisane później), banalność poruszanych zagadnień - to wszystko sprawia, że raczej nie warto wydawać kosmicznych kwot pieniędzy na kupno książki na Allegro. Na szczęście cztery ostatnie rozdziały sprawiają, że nie mam o niej jednoznacznie negatywnej opinii, a czas nad nią spędzony nie wydaje się całkowicie zmarnowany. Spodziewałem się jednak o wiele więcej, szczególnie że "Ślepy zegarmistrz" jest niezwykle często cytowany w wielu książkach poświęconych biologii ewolucyjnej. Nie ukrywam, że przed polską premierą najnowszej książki Dawkinsa, "Ślepy zegarmistrz" wzbudził we mnie obawy. Mam nadzieję, że w "The Greatest Show on Earth" Dawkins zaprezentuje konkretną argumentację i więcej oryginalnego tekstu, bo jeśli po raz kolejny będę musiał czytać te same przykłady i metafory to chyba zanudzę się na śmierć. Na koniec zamieszczam link do bardziej obszernej, wnikliwej i bardziej krytycznej recenzji "Ślepego zegarmistrza". Niestety, większość zarzutów stawianych przez jej autora jest słuszna.

3 komentarze:

  1. E, Jodkowskiemu udała się recenzja jak ślepej kurze ziarno ;) Uff, dobrze, że przeczytałem Twój opis dzisiaj. Za kilka dni wracam do Polski i planowałem polowanie na tę książkę na Allegro. Przerażała mnie cena, ale uznałem, że raz kozie śmierć. Kupię więc pewnie w styczniu na Ebayu za 3 funty wersję w oryginale i postawię na półce - będzie do kolekcji, nie do czytania :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie zgadzam się z wszystkim co Jodkowski pisze w swojej recenzji, ale jak już napisałem większość jego zarzutów jest trafna. Pozostaje tylko ubolewać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka jak dla mnie bardzo ciekawa. Dla szerszej publiki, która nie zna się na biologii potrzebne są metafory i długie wywody. Warte przeczytania dla każdego kto szuka odpowiedzi na temat świata

    OdpowiedzUsuń