Jest taka baśń Andersena zatytułowana "Nowe szaty króla". Tytułowy król zatrudnia dwóch oszustów, podających się za krawców, którzy obiecują mu sporządzenie najwspanialszych szat. Mówią mu, że szaty będą niewidzialne dla osób głupich bądź niegodnych osoby królewskiej. W rzeczywistości szaty nie istnieją. Król oczywiście nie widzi szat, jednak nie przyznaje się do tego w obawie przed uznaniem za głupca. Doradcy królewscy również nie widzą szat, jednak bardzo je chwalą, bojąc się, że zostaną uznani za głupich lub niegodnych. Król zostaje ubrany przez mima i wyrusza na przemarsz ulicami miasta, gdzie podziwiają go tłumy. W pewnym momencie dziecko z tłumu krzyczy "przecież on jest nagi". W tym momencie obywatele uświadamiają sobie, że dziecko mówi prawdę i wybuchają śmiechem. Król jednak niewzruszony kontynuuje przemarsz.

O "Bogu urojonym" można powiedzieć naprawdę wiele dobrego. Wiele już zresztą powiedziano. Można także co nieco wytknąć, co mam zamiar zrobić, ponieważ nie we wszystkim się z autorem zgadzam. Już we wstępie Dawkins pisze, że "cel książki zostanie osiągnięty, jeśli każdy religijny czytelnik, przeczytawszy ją pilnie od deski do deski, stanie się ateistą". Takie stwierdzenie u mnie wywołuje uśmiech. Nie wydaje mi się aby silnie wierząca osoba została ateistą po przeczytaniu jednej książki, tak samo jak przeczytanie Biblii nie powoduje automatycznego nawrócenia na chrześcijaństwo. O ile ton Dawkinsa przez zdecydowaną większość książki jest rzeczowy i konkretny, o tyle w kilku miejscach staje się bardzo ostry. Przykładowo, Bóg starotestamentowy zostaje określony mianem "okrutnego potwora". Z formalnego punktu widzenia takie określenie jest uzasadnione, tzn. na podstawie tekstu Biblii można nazwać Boga "okrutnym potworem". Osoby wierzące raczej nie będą zastanawiały się nad tym czy takie nazywanie Boga jest uzasadnione czy nie, bo po prostu podejdą do sprawy emocjonalnie. Urażanie kogokolwiek raczej nie jest dobrym sposobem przekonywania do swoich racji. Dawkins, w niektórych rozdziałach książki, zbyt bardzo opiera się na retoryce oraz zapędza się za daleko ze swoimi koncepcjami. Nie wydaje mi się, aby indoktrynację religijną dzieci można z definicji określać mianem "molestowania", choć niektóre formy indoktrynacji z pewnością się pod to określenie kwalifikują.
O tej książce zostało już tyle powiedziane, że nadmierne rozpisywanie się nie ma raczej sensu. Nie wniosę już chyba nic jakościowo nowego w tym temacie. Mogę jedynie bardzo pochwalić wydawnictwo CiS za bardzo dobre wydanie oraz polecić "Boga urojonego" wszystkim tym, których temat religii w jakikolwiek sposób interesuje, bez względu na to po której stronie się opowiadają. Zachęcam również do przeczytania ciekawej recenzji na Racjonaliście
Drobne sprostowanie merytoryczne. Król nie zostaje ubrany przez mima, ale przez samych oszustów - opis pisałem z pamięci, a ta, jak widać, jest zawodna. Tekst baśni można znaleźć tutaj: http://basnie.republika.pl/noweszatycesarza.htm
OdpowiedzUsuń