Często wpadam do antykwariatu bez ściśle określonego celu, licząc że wśród starych książek znajdzie się coś potencjalnie ciekawego. W trakcie jednej z niedawnych wizyt, na półce z książkami z serii"+/- nieskończoność" zauważyłem autora, którego nazwisko zabrzmiało znajomo - Konrad Lorenz. Nastąpiła krótka chwila refleksji i próba przypomnienia sobie skąd znam to nazwisko. Po krótkim namyśle już wiedziałem - po pierwsze noblista w dziedzinie medycyny i fizjologii, po drugie wybitny etolog (o ile pamiętam, to Dawkins wspominał o nim w swoich książkach) i wreszcie po trzecie autor książki "Tak zwane zło", o której już kilkukrotnie słyszałem z różnych źródeł (m.in. wspominał o niej Wilson w "O naturze ludzkiej"). W domu uzupełniłem moją wiedzę o autorze. Streszczając życiorys Lorenza można powiedzieć, że jest twórcą nowoczesnej etologii, urodził się w 1903 r. w Wiedniu. Ukończył studia medyczne i filozoficzne, uzyskując doktoraty w latach 1928 i 1933. Był jednym z założycieli i przez długie lata kierował Instytutem Etologii Porównawczej w Altenbergu. W 1973 roku Lorenz otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny i fizjologii, wspólnie z Karlem von Frischem (odkrywca "tańca pszczół") i Niko Tinbergenem (ornitolog, pod jego kierunkiem Dawkins zrobił doktorat). Zmarł w 1989 roku. Książka o której tu piszę została wydana przez PIW w 1986. Na rynku polskim ukazały się jeszcze "Tak zwane zło", "Odwrotna strona zwierciadła" (posiadam obie), "I tak człowiek trafił na psa" oraz "Opowiadania o zwierzętach". Wszystko to zostało wydane u nas wiele lat temu, także książki można znaleźć jedynie w antykwariatach i na Allegro. Pora przystąpić do lektury.
A dalej jest nieźle. Książka podzielona jest na cztery tworzące spójną całość części. I w tym momencie staję przed poważnym problemem co napisać dalej. "Regres człowieczeństwa" jest niezwykłą mieszanką. Każdy rozdział ma oczywiście tematykę przewodnią, jakąś tezę którą autor uzasadnia, jednak wywód porusza się po wielu dziedzinach, krąży wokół głównego tematu nieraz odbiegając od niego, wydawałoby się, całkowicie tylko po to by w konkluzji rozdziału w błyskotliwy sposób powrócić do tezy wyjściowej. Autor wychodzi od rozprawienia się z mitem istnienia jakiegoś transcendentalnego celu w naszym świecie, przedstawia argumenty na rzecz niemożliwości istnienia takiego celu, ale przede wszystkim koncentruje się na zgubnych skutkach takiego myślenia. Następnie skupia się na ewolucyjnych adaptacjach które wykształciły się u człowieka oraz ich potencjalnie zgubnym charakterze we współczesnym społeczeństwie. Książka kończy się powiewem optymizmu i próbą odpowiedzi na pytanie co zrobić, by do zagłady ludzkości jednak nie doszło. Jak więc widać różnorodność poruszanej tematyki jest bardzo duża. Momentami książka zmienia się w niesamowity wręcz wykład biologii ewolucyjnej (czy wiedzieliście, że kręgowce miały trzecie oko?), innym znowu razem schodzi na tematy filozoficzne czy socjologiczne. Rodzi się więc pytanie jak właściwie zaklasyfikować "Regres człowieczeństwa"? Jak dla mnie jest to filozofia rozumiana w sensie rozważań przyrodniczych na temat ludzkości. To zwięzłe określenie wydaje mi się najbardziej trafne.
Niestety książka trzyma bardzo nierówny poziom. W jednym momencie mamy wciągający i pełen niesamowitych faktów wykład ewolucji oraz solidną argumentację, a za chwilę pojawiają się ewidentne błędy logiczne, myślenie w kategoriach doboru grupowego i dobra gatunku (!), domorosła psychologia, myślenie życzeniowe albo - dla kontrastu - wyolbrzymianie zagrożeń. Autora zdaje się przerażać konflikt pokoleń, a przynajmniej mam takie wrażenie, że ówczesna młodzież została przedstawiona jako pozbawiona wszelkich zasad, rozsądku itd. Jak na mój gust jest to stereotypowe przekonanie pod tytułem "za moich czasów to ...". Co więcej, przekonanie o "regresie człowieczeństwa" nie wydaje się niczym szczególnie oryginalnym. Przecież w każdej epoce historycznej na świecie działy się potworne rzeczy z wojnami, zarazami i ludobójstwami na czele i wielu intelektualistów postrzegało to jako oznaki upadku ludzkiej rasy. Z drugiej strony nie sposób odmówić Lorenzowi racji w wielu kwestiach i słuszności wniosków dotyczących cywilizacji technokratycznej.
Czytając książkę doznawałem często uczucia, że część prezentowanych idei jest mi dziwnie znajoma. Faktycznie, koncepcje Lorenza są zbieżne z poglądami prezentowanymi przez innych badaczy. Najwięcej skojarzeń miałem ze wspomnianą już na początku "O naturze ludzkiej" Wilsona. Obie książki są podobne w wymowie, obie zahaczają o ewolucję, problemy ludzkich społeczeństw, czy wreszcie o samą naukę i metodykę badawczą. Drugą książką, o której nieodparcie myślałem podczas czytania "Regresu człowieczeństwa" to "Dialogi" Stanisława Lema, a konkretnie zawarte w nich rozważania na temat systemu kapitalistycznego.
Komu więc polecić "Regres człowieczeństwa"? Przede wszystkim osobom zainteresowanym filozofią, historią nauki, rozwoju myśli społecznej oraz poglądami znanych naukowców. Dla reszty osób zdecydowana większość książki będzie źródłem refleksji na temat współczesnej cywilizacji i naszego udziału w niej, a niektóre fragmenty okażą się kopalnią bardzo ciekawych faktów. Dla mnie osobiście niezwykły był fragment poświęcony temu jak powinno wyglądać podejście naukowca do badań - nie ukrywam, że bardzo podniósł mnie on na duchu i skłonił do przemyślenia mojego własnego podejścia do tego co robię. Pomimo wytkniętych wad w warstwie merytoryczno-argumentacyjnej, skończyłem czytać książkę z poczuciem, że w większości jest to gorzka prawda o naszym świecie.
W obecnej dobie widoki na przyszłość ludzkości są wyjątkowo smutne. Najprawdopodobniej szybko, aczkolwiek bynajmniej nie bezboleśnie, zginie samobójczo od broni jądrowej. Nawet gdyby to nie nastąpiło, grozi jej powolna śmierć wskutek zatrucia i wszelkich innych zniszczeń środowiska, w jakim i dzięki któremu żyje. Zresztą nawet gdyby potrafiła w porę zahamować swoje ślepe i niewiarygodnie głupie działanie, zagraża jej stopniowy regres wszystkich cech i osiągnięć stanowiących o jej człowieczeństwie. Wielu myślicieli to dostrzegło, wiele książek zawiera wiedzę o tym, że wyniszczenie środowiska i "dekadencja" kultury idą ze sobą w parze. Jednakże niewielu traktuje regresję tego, co ludzkie jako chorobę, niewielu poszukuje, jak Aldous Huxley, przyczyn choroby i ewentualnych środków zaradczych. Książka ta ma służyć takim poszukiwaniom.Przywitała mnie taka oto, jakże ponura, przedmowa autora. Nie ukrywam, że przy fragmencie o broni jądrowej nie mogłem powstrzymać się od uśmiechu. Jak widać Zimna Wojna odcisnęła swoje piętno na książce. No ale przecież nie będę omawiał książki jedynie na podstawie wstępu. Pora przyjrzeć się temu co jest dalej.
A dalej jest nieźle. Książka podzielona jest na cztery tworzące spójną całość części. I w tym momencie staję przed poważnym problemem co napisać dalej. "Regres człowieczeństwa" jest niezwykłą mieszanką. Każdy rozdział ma oczywiście tematykę przewodnią, jakąś tezę którą autor uzasadnia, jednak wywód porusza się po wielu dziedzinach, krąży wokół głównego tematu nieraz odbiegając od niego, wydawałoby się, całkowicie tylko po to by w konkluzji rozdziału w błyskotliwy sposób powrócić do tezy wyjściowej. Autor wychodzi od rozprawienia się z mitem istnienia jakiegoś transcendentalnego celu w naszym świecie, przedstawia argumenty na rzecz niemożliwości istnienia takiego celu, ale przede wszystkim koncentruje się na zgubnych skutkach takiego myślenia. Następnie skupia się na ewolucyjnych adaptacjach które wykształciły się u człowieka oraz ich potencjalnie zgubnym charakterze we współczesnym społeczeństwie. Książka kończy się powiewem optymizmu i próbą odpowiedzi na pytanie co zrobić, by do zagłady ludzkości jednak nie doszło. Jak więc widać różnorodność poruszanej tematyki jest bardzo duża. Momentami książka zmienia się w niesamowity wręcz wykład biologii ewolucyjnej (czy wiedzieliście, że kręgowce miały trzecie oko?), innym znowu razem schodzi na tematy filozoficzne czy socjologiczne. Rodzi się więc pytanie jak właściwie zaklasyfikować "Regres człowieczeństwa"? Jak dla mnie jest to filozofia rozumiana w sensie rozważań przyrodniczych na temat ludzkości. To zwięzłe określenie wydaje mi się najbardziej trafne.
Niestety książka trzyma bardzo nierówny poziom. W jednym momencie mamy wciągający i pełen niesamowitych faktów wykład ewolucji oraz solidną argumentację, a za chwilę pojawiają się ewidentne błędy logiczne, myślenie w kategoriach doboru grupowego i dobra gatunku (!), domorosła psychologia, myślenie życzeniowe albo - dla kontrastu - wyolbrzymianie zagrożeń. Autora zdaje się przerażać konflikt pokoleń, a przynajmniej mam takie wrażenie, że ówczesna młodzież została przedstawiona jako pozbawiona wszelkich zasad, rozsądku itd. Jak na mój gust jest to stereotypowe przekonanie pod tytułem "za moich czasów to ...". Co więcej, przekonanie o "regresie człowieczeństwa" nie wydaje się niczym szczególnie oryginalnym. Przecież w każdej epoce historycznej na świecie działy się potworne rzeczy z wojnami, zarazami i ludobójstwami na czele i wielu intelektualistów postrzegało to jako oznaki upadku ludzkiej rasy. Z drugiej strony nie sposób odmówić Lorenzowi racji w wielu kwestiach i słuszności wniosków dotyczących cywilizacji technokratycznej.
Czytając książkę doznawałem często uczucia, że część prezentowanych idei jest mi dziwnie znajoma. Faktycznie, koncepcje Lorenza są zbieżne z poglądami prezentowanymi przez innych badaczy. Najwięcej skojarzeń miałem ze wspomnianą już na początku "O naturze ludzkiej" Wilsona. Obie książki są podobne w wymowie, obie zahaczają o ewolucję, problemy ludzkich społeczeństw, czy wreszcie o samą naukę i metodykę badawczą. Drugą książką, o której nieodparcie myślałem podczas czytania "Regresu człowieczeństwa" to "Dialogi" Stanisława Lema, a konkretnie zawarte w nich rozważania na temat systemu kapitalistycznego.
Komu więc polecić "Regres człowieczeństwa"? Przede wszystkim osobom zainteresowanym filozofią, historią nauki, rozwoju myśli społecznej oraz poglądami znanych naukowców. Dla reszty osób zdecydowana większość książki będzie źródłem refleksji na temat współczesnej cywilizacji i naszego udziału w niej, a niektóre fragmenty okażą się kopalnią bardzo ciekawych faktów. Dla mnie osobiście niezwykły był fragment poświęcony temu jak powinno wyglądać podejście naukowca do badań - nie ukrywam, że bardzo podniósł mnie on na duchu i skłonił do przemyślenia mojego własnego podejścia do tego co robię. Pomimo wytkniętych wad w warstwie merytoryczno-argumentacyjnej, skończyłem czytać książkę z poczuciem, że w większości jest to gorzka prawda o naszym świecie.
Mam tę książkę na liście do przeczytania - ale mało czasu i dostępności na razie. Przeczytałem na razie Tak zwane zło.
OdpowiedzUsuńA tak przy okazji - świetny blog. Gratuluję doboru książek :)
Miło słyszeć, że kogoś interesują moje wypociny :) "Tak zwane zło" czeka grzecznie na swoją kolej, a że mam aktualnie coś koło 20 książek do przeczytania, to sobie jeszcze trochę pewnie poczeka.
OdpowiedzUsuńano wiedzieliśmy (to znaczy wiedziałem ;) że kręgowce miały "trzecie oko". bardzo obrazowo opowiadał o tym Hoimar von Ditfurth w ksiażce "Na początku był wodór". Zresztą cała książka, pomiając pewne fragmenty zdezaktualizowane z racji jej wieku, jest bardzo pouczająca, i sprawia, że na świat dookoła patrzy się po jej lekturze zupełnie inaczej - z nagłym olśnieniem i zrozumieniem dlaczego i skąd cała widoczna dookoła przyroda się wzięła. osobiście po przeczytaniu łapałem się na tym, że podczas spaceru po lesie niemalże personifikuję drzewa dookoła, wmawiając im w wyobrazni jakąś osobowość i "doświadczenie starca", dostrzegając w nich całą tę przeszłość, aż do pierwszych komórek z chlorofilem. Oczywiście trochę przesadzam, ale tylko po to, by w miarę czytelnie opisać odczucia ;)
OdpowiedzUsuńkilka słów (dosłownie) ponad to co tutaj, napisałem na blogu: http://czytajczytaj.blogspot.com/2009/08/na-poczatku-by-wodor.html
w każdym razie Lorenz wskoczył na listę książek "do przeczytania" :)
pozdrawiam,
i gratuluję ciekawego pomysłu na bloga :) miło się czyta.