5 czerwca 2008

O dowodach naukowych

Dzisiejszy wpis będzie dosyć długi. Pierwotnie planowałem podzielić go na dwie części, ale stwierdziłem, że lepiej nie pozostawiać żadnych niedomówień i zająć się całym zagadnieniem od razu. O co w ogóle chodzi? Zaraz zobaczycie.

Otóż zdarzyło mi się kilkukrotnie dyskutować z osobami wierzącymi na temat istnienia boga (celowo piszę z małej litery, ponieważ mam tu na myśli ogólną koncepcję). Zauważyłem, że takie rozmowy mają pewien zbliżony schemat. Jednym z jego stałych elementów jest stwierdzenie, abym "nie szukał dowodów nieistnienia boga". Przyznam, że dziwię się za każdym razem, gdy to słyszę, ponieważ nigdy nie staram się takich dowodów szukać. Zacząłem się zastanawiać, skąd bierze się to częste nieporozumienie.

Już na początku chciałbym jasno podkreślić, że nie uważam, aby kiedykolwiek możliwe było formalne udowodnienie nieistnienia boga (w szerokim znaczeniu tego pojęcia). To tak samo jak ze smokami i wróżkami - też nie można naukowo udowodnić, że nie istnieją (pragnę podkreślić, że zdecydowana większość ludzi jakoś w smoki i wróżki nie wierzy). Z drugiej strony istnieją naukowe teorie, które wyjaśniają wiele aspektów, z reguły przypisywanych bogu. Przykładem mogą być teoria ewolucji, wyjaśniająca powstanie istot żywych, i teoria wielkiego wybuchu, wyjaśniająca powstanie świata. Pokazują one, że - parafrazując Laplace'a - hipoteza boga nie jest potrzebna, aby wyjaśnić otaczający nas świat. Nie twierdzę, że przytoczone teorie są kompletne w każdym calu. Przykładowo, teoria wielkiego wybuchu jest rozszerzana. Obecnie fizycy sądzą, że takich wielkich wybuchów było bardzo wiele i istnieje wiele wszechświatów taki jak nasz tworzących tzw. multiświat. Póki co są to jednak hipotetyczne rozważania. A wracając do tematu, nie istnieją żadne dowody, które potwierdzałyby istnienie jakiegokolwiek stwórcy. Myślę, że właśnie stąd wynika częste nieporozumienie z moimi rozmówcami. Chciałbym więc jasno podkreślić: nieistnienie dowodów nie jest dowodem nieistnienia!

Jest też druga strona medalu. Gdyby pojawił się choć jeden niezbity dowód istnienia boga, wtedy bezwzględnie należałoby uznać jego istnienie. Każda argumentacja, że "powstanie świata da się wytłumaczyć bez odwołań do boga" musiałaby zostać odrzucona, jako przeczącą faktom. Na tej samej zasadzie, obalenie teorii ewolucji jest również banalnie proste. Wystarczyłby jeden dowód (całkowicie pewny) jej przeczący, a wtedy wszystkie dowody "za" na nic by się zdały. Jaki dowód mógłby obalić teorię ewolucji? J.B.S. Haldane, któremu zadano to pytanie, odpowiedział: „Skamieniałości królika w prekambrze" (nie muszę chyba mówić, że do tej pory nie odkryto jakichkolwiek faktów, które przeczyłyby teorii ewolucji). Podobna sytuacja ma miejsce z wszystkimi teoriami naukowymi. Gdy nie pojawiają się fakty, potwierdzające teorię, to nie można mówić, że dowodzi to jej błędności. Takie stwierdzenie jest uzasadnione dopiero, gdy pojawią się fakty jej przeczące.

Napisałem niedawno na blogu o tym, że przy użyciu LHC fizycy chcą potwierdzić swoje przewidywania teoretyczne co do istnienia pewnej cząsteczki. Celowo nie napisałem, co będzie, jeśli się one nie sprawdzą. Gdyby tak się stało, możliwości byłyby dwie. Jeśli nie uda się zaobserwować przewidzianej teoretycznie cząstki, to nie będzie to świadczyć o błędności teorii. Gdyby natomiast zaobserwowano, dajmy na to, kilka cząsteczek, wtedy teoria byłaby błędna i musiałaby zostać przebudowana (być może od podstaw). Co ciekawe, w tym szczególnym przypadku byłoby problemem - z punktu widzenia fizyków, a nie testowanej teorii - gdyby udało się zaobserwować tylko bozon Higgs'a i nic więcej. Wtedy fizyka teoretyczna stanęłaby w miejscu, przynajmniej na jakiś czas. Teoria zostałaby potwierdzona i nie byłoby więcej pytań.

No dobrze, czy zatem - skoro nieistnienie boga nie może zostać formalnie udowodnione - wiara w niego może być stawiana na równi z innymi, alternatywnymi metodami wyjaśniania naszego świata? Zdecydowanie nie. Powodów jest kilka. Jednym z nich jest to, że odwołanie się do "boga" niczego tak naprawdę nie wyjaśnia. Nie sprawia, że rozumiemy mechanizmy rządzące światem, nie umożliwia nam przewidywania pewnych, nie zaobserwowanych jeszcze prawidłowości. Rodzi także mnóstwo dodatkowych problemów. Jeśli ktoś argumentuje, że istoty tak skomplikowane jak my nie mogły powstać bez udziału projektanta, to logicznym jest, że ten świadomy projektant musiałby być znacznie bardziej złożony od nas. Kto więc zaprojektował jego? Jest to typowy przykład sprzeczności hipotezy "boga" z faktami i zdrowym rozsądkiem. Trzeba zrozumieć, że koncepcja jakiejś wyższej istoty rządzącej naszym światem nie służy wyjaśnianiu czegokolwiek, a wręcz przeciwnie - ma zapobiec wszelkim próbom wyjaśnienia i zrozumienia.

Do kwestii zwalczania nauki przez kościół (i vice versa) powrócę niedługo. Nie zamierzam być jednak w tym temacie gołosłowny, lecz poprzeć go konkretnymi przykładami. Będę również powracał do zagadnień związanych z LHC, w miarę jak akcelerator będzie uruchamiany.

Na sam koniec chciałbym powiedzieć kilka słów o teorii ewolucji. Kolejnym z wygłaszanych na okrągło zarzutów wobec niej jest: "skoro wszystkie gatunki są ze sobą powiązane, to powinniśmy obserwować w znaleziskach paleontologicznych wszystkie ogniwa pośrednie". Zarzut był ten stawiany już za czasów Darwina. On sam zresztą poświęcił zagadnieniu geologii i gatunków kopalnych dwa rozdziały "O powstawaniu gatunków". Wyjaśnia w nich, w oparciu o obserwacje, prawa geologii i logiczne myślenie, że nie jest możliwe, aby zachowały się skamieniałości każdego gatunku, jaki kiedykolwiek istniał na Ziemi. Tak więc, brak niektórych ogniw w żaden sposób nie obala teorii ewolucji. Za to obecność, w warstwach geologicznych, skamieniałości tylko części z ogniw pośrednich pomiędzy różnymi współczesnymi gatunkami, całkowicie teorię potwierdza. Ponieważ Darwin w swojej książce posługuje się skomplikowanym, jak na dzisiejsze czasy, językiem, więc jeśli ktoś chce znaleźć przystępniejsze i bardziej obrazowe wyjaśnienie powyższego zarzutu, to proponuję zajrzeć do "Rozplatania tęczy" Richarda Dawkinsa.

2 komentarze:

  1. za długie...sory...

    OdpowiedzUsuń
  2. "Jaki dowód mógłby obalić teorię ewolucji? J.B.S. Haldane, któremu zadano to pytanie, odpowiedział: „Skamieniałości królika w prekambrze" (nie muszę chyba mówić, że do tej pory nie odkryto jakichkolwiek faktów, które przeczyłyby teorii ewolucji)."

    O proszę ;), nie muszę chyba mówić, że wystarczy poszukać w internecie, a można zobaczyć wiele interesujących wywodów, a tak na marginesie zostawiam pewien link, wiem, ze już dano nikt tu nie wchodził ale a nuż ktoś wejdzie :D.

    http://archeonova.wordpress.com/rozdzial-06/

    OdpowiedzUsuń